W łukowskiej szkole podstawowej nauczyciele i dyrekcja obawiają się ujawnienia kolejnych nagrań rozmów z pokoju nauczycielskiego. Część ich odtworzyła już Czesława Wereszczyńska, która ponad rok nagrywała koleżanki z pracy.
- To godzi w etykę zawodową. Nie spodziewałem się tego po paniach, które wyjaśniały, że rozmawiały w cztery oczy - dodaje dyrektor, który przekazał dokumentację rzecznikowi odpowiedzialności zawodowej przy kuratorium.
Czesława Wereszczyńska żąda 30 tys. zł zadośćuczynienia za mobbing doznany w szkole. Dyrektor Kołodyński jednak się broni. - Nie stosowałem wobec powódki działań, które określa się jako mobbing. Nie słyszałem, aby moja zastępczyni też prowadziła takie działania. Pani Wereszczyńska nie zgłosiła do mnie żadnych nieprawidłowości w swoich relacjach z nauczycielami. Wcześniej pomogliśmy jej w awansie zawodowym - dodaje dyrektor.
Czesława Wereszczyńska twierdzi, że jest nadal szykanowana. Kiedy w grudniu przyszła do szkoły na organizowane tam szkolenie jedna z kobiet powiedziała, że nie będzie siedzieć w jednej sali z "tą osobą”, a kolega żądał wyniesienia torebki Wereszczyńskiej, bo może w niej być dyktafon. Nie zareagowała na to wicedyrektor.
- W poniedziałek wróciła do pracy po dłuższym leczeniu sanatoryjnym. Dzieci były wspaniałe. Uczniowie przyjęli mnie dobrze. Inaczej jest z nauczycielami. Rozważam złożenie kilku aktów oskarżenia przeciwko osobom występującym przeciwko mnie na radach pedagogicznych - mówi Czesława Wereszczyńska. Przed sądem przyznała, że stresy spowodowane szykanami rozstroiły jej zdrowie. Leczy się gastrologicznie, neurologicznie i psychiatrycznie.
Prowadząca rozprawę sędzia Renata Borek-Buchajczuk radziła nauczycielce, aby przestała postrzegać wokół siebie przygotowywane spiski.
W lutym rozprawa będzie kontynuowana.