Wczoraj przed piątą rano do szpitala w Białej Podlaskiej trafiło dziesięciu pracowników bialskiej firmy, zajmującej się przetwórstwem owoców i warzyw, z podejrzeniem grupowego zatrucia. Początkowo myślano, że powodem były opary amoniaku.
– Po sprawdzeniu pomieszczeń, odzieży ochronnej, i instalacji chłodniczej, którą wypełnia amoniak, nie znaleźliśmy śladów żadnych szkodliwych substancji. Cokolwiek więc spowodowało niedyspozycję na pewno nie wiązało się z wyciekiem amoniaku – tłumaczy Mieczysław Goławski, zastępca komendanta straży pożarnej w Białej Podlaskiej.
– Na razie możemy spekulować, że przyczyną były środki ochrony roślin, używane przez sadowników – mówi Ryszard Śmieszko, dyrektor Pol-Kres Agra. Podejrzenia te sprawdzają pracownicy bialskiej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej. Innego zdania był lekarz. – O żadnym zatruciu nie może tu być mowy. Trafiło do nas parę osób z bólem głowy i oznakami zmęczenia. Wszyscy po krótkiej obserwacji zostali odesłani do domów. Nie ma powodów robić z tego sensacji – stwierdził dr Henryk Makarski, dyżurujący wczoraj na izbie przyjęć.