Skłóconej łukowskiej radzie miejskiej po raz kolejny nie udało się uchwalić Miejskiego Programu Profilaktyki i Rozwiązywania Problemów Alkoholowych na rok 2002. Ucierpią na tym głównie dzieci, które nie dostaną na czas dotacji na organizację letnich kolonii.
Tym razem najwięcej uwag do programu mieli Ireneusz Goławski, Władysław Karaś, Marek Żurawski, Leonard Baranowski. Radni zarzucali realizującej program komisji niekompetencję, nierzetelność i - jak Andrzej Kossowski - bliżej niesprecyzowane "przekręty”.
Program między innymi przyznawał pieniądze na wakacje dla ZHP i Poradni Psychologiczno-pedagogicznej (po 5 tysięcy złotych), trzem organizatorom "zielonych szkółek” dawał dotację po 4 tysiące złotych.
Podczas głosowania poparło go 13 radnych, tyle samo było głosów przeciw, więc nie został uchwalony. Z decyzji radnych niezadowoleni sa harcerze: - Teraz zabraknie nam pieniędzy nie tylko na obóz letni w Bieszczadach, ale też na toner do kserokopiarki, tusz do drukarki. Nasza działalność jest zupełnie sparaliżowana - mówi harcmistrz Ryszard Smolarz.
Dyrektor Poradni Psychologiczno-Pedagogicznej Zofia Skrzymowska nie jest zbytnio zaskoczona taką decyzją radnych: - Dotychczas nie dostawaliśmy dotacji z tego programu, więc jej przyznanie nas mile zaskoczyło. Jeszcze lepiej byłoby, gdyby te pieniądze do nas trafiły. Jakoś będziemy musieli sobie na razie bez nich poradzić odraczając terminy płatności za obóz lub skracając czas jego trwania. Dzieci, które w tym roku zakwalifikowały się na wyjazd są z bardzo biednych i często nawet dotkiętych alkoholizmem lub bezrobociem rodzin. To zbitek biedy i nieszczęścia. Szkoda, że władze nie chcą na nie spojrzeć łaskawszym okiem i myślą tylko o swoim interesie - mówi Zofia Skrzymowska.