Mieszkańcy kilku gospodarstw w Kołczynie są zakładnikami pogody. Deszcze tak rozmoczyły dojazd do ich posesji, że nie mają kontaktu ze światem.
- To jest po prostu tragedia. Nic do nas nie dojedzie. Nawet karetka pogotowia. W razie jakiejś tragedii, pogotowie trzeba na naszą kolonię ciagnąć traktorem. Bardzo boję się o swoją 87-letnią matkę. Przecież może w każdej chwili potrzebować lekarza, a tam jesienią, zimą i wiosną są problemy z dotarciem do domu mamy i do kilku sąsiadów - mówi Urszula Dzik, która rozmawiała już w tej sprawie z wójtem.
- Nie pomógł - mówi rozgoryczona kobieta. I opowiada, że to nie pierwsza taka historia z obojętnością gminy. - Nie mogłam dostać pieniędzy na przyłączenie rodzinnego domu do sieci energetycznej. Mojej matki nie było stać, by dopłacić ponad 1000 zł za dociągnięcie przewodów i nie ma prądu - dodaje córka, która zabrania starszej kobiecie używać świeczek, żeby nie podpaliła domu oświetlanego lampą naftową.
Pani Urszula i sąsiedzi zazdroszczą pozostałym mieszkańcom Kołczyna Kolonii, dobrego dojazdu do posesji. Narzekają, że kilka rodzin jest odcietych od świata, a tymczasem jest dobrze przygotowana polna droga, którą pod lasem obok Zaczopek prawie nikt nie jeździ.
- Najgorzej u nas jesienią i wiosną. Ciężko żyje się z dala od dobrych dróg - narzeka Ewa Litwiniuk, która przyznaje, że choć nie ma to nic wspólnego z drogami, do mieszkańców jej wsi trudno się dodzwonić na telefon komórkowy.
Także Romuald Dawidziuk, sołtys Kołczyna Kolonii, postanowił prosić wójta i apelować na sesji o pomoc dla kilku mieszkańców jego wsi w naprawieniu drogi.
- Przed dwoma laty po naszych apelach w gminie ta droga została nieco poprawiona równiarką. Państwo Litwiniukowie pilnują, aby nie jeździł tamtędy ciężki sprzęt z leśnictwa. Gdy pada, nie pozwalają, aby wożono tą drogą drewno. Niestety, nie wszyscy się słuchają.
- Jeden z rolników jakby złośliwie wjeżdża na polną drogę i wozi ciężkie przyczepy z obornikiem. Mógłby wybrać lepszą drogę okrężną, ale niszczy ludziom przejazd - martwi się sołtys.
Tadeusz Fedoruk, wójt Rokitna, nie ukrywa, że jego gmina jest uboga. - Mamy prawie 180 km dróg gruntowych. Nie jesteśmy w stanie poprawić ich wszystkich, bo mamy tylko 15 tysięcy złotych rocznie na ich naprawę. Ale gdy już zakończą się prace polowe, wtedy znów podwieziemy żwir na drogę w Kołczynie. Doraźnie ją naprawimy - obiecuje wójt.
Wójt przypomina sobie sprawę elektryfikacji domu matki Urszuli Dzik. Odpiera też zarzuty córki. - Przed laty chciałem pomóc matce pani Dzik w założeniu energii elektrycznej. Skoro rodzina starszej kobiety nie chciała się dołożyć do inwestycji, to szansa nie została wykorzystana. Teraz za doprowadzenie tam prądu trzeba by zapłacić nawet 20 czy 30 tys. zł z prywatnej kieszeni - uważa Tadeusz Fedoruk.