Od września dzieci będą uczyły się języka angielskiego od pierwszej klasy szkoły podstawowej. Ministerstwo zapowiada jednak, że nie będzie to przedmiot obowiązkowy, bo szkoły mogą mieć kłopoty z zatrudnieniem anglistów. Dyrektorzy nie widzą problemu.
– Nauczyciele tej specjalności w ogóle się u nas nie rejestrują – mówi Ewa Czerska, kierownik Wydziału Rynku Pracy w Powiatowym Urzędzie Pracy w Białej Podlaskiej. – Natomiast propozycje pracy dla nich wpływają do nas niemal non stop. Przede wszystkim ze szkół. Najwięcej jest ich oczywiście wtedy, gdy rozpoczyna się ruch kadrowy w oświacie.
Barbara Kowalska-Tonicka, dyrektor Zespołu Szkół w Białopolu, zatrudnia trzech anglistów. – Miałam problemy z ich znalezieniem – opowiada. – Nie pomogły oferty składane do biura pracy. Bo angliści są bardzo kapryśni. Mają wygórowane wymagania. Zgadzają się pracować tylko w określone dni tygodnia, bo dorabiają prywatnie. Narzekają na zarobki. Nie odpowiada im, że muszą np. dojeżdżać do pracy.
Dyrektor poradziła sobie z tym problemem zatrudniając dwie Ukrainki. Jedna jest słuchaczką trzeciego roku kolegium językowego. Dlatego do momentu zdobycia przez nią licencjatu szkoła musi występować o zgodę na jej zatrudnienie. Kuratorium zwykle zgadza się na takie rozwiązanie, bo lepiej, żeby angielskiego uczył nauczyciel bez kwalifikacji niż nie było lekcji w ogóle.
Absolwenci kolegiów pracują przede wszystkim w szkołach podstawowych na terenach wiejskich. Nauczycieli z tytułem magistra praca w terenie raczej nie interesuje.
– Mam ten komfort, że o pracę nie muszę się martwić – mówi jedna z anglistek. – Bo również w szkołach średnich jest deficyt filologów tej specjalności. Znam takie licea, gdzie uczą też osoby po licencjacie i dopiero teraz uzupełniają wykształcenie.
Marek Sikora, dyrektor Wydziału Edukacji Urzędu Miasta Chełm twierdzi, że w szkołach anglistów nie brakuje. – W mieście są dwa ośrodki, które kształcą na poziomie licencjatu – mówi. – Dlatego wprowadzenie do szkół języka angielskiego już od pierwszej klasy nie powinno stanowić problemu.
Wiesław Bojarczuk, dyrektor Zespołu nr 4 Gimnazjum i Szkoły Podstawowej w Małochwieju Dużym koło Krasnegostawu wręcz cieszy się z takich zmian. – Nie będę musiał nikogo zwalniać – mówi. I dodaje. – U nas pierwszoklasiści już mają angielski. Na razie w ramach tzw. godzin do dyspozycji dyrektora. •