Miały ułatwić ludziom życie, a przysporzyły problemów. Kilkanaście domowych oczyszczalni ścieków w gminie Hanna odmówiło posłuszeństwa. Ścieki wypływają na podwórka i zalewają łazienki. A ludziom od rana do wieczora towarzyszy smród.
– Do tej pory jakoś to wszystko działało, ale po ostatnich ulewach moja oczyszczalnia zapadła się pod ziemię. I to dosłownie – mówi Dariusz Dżagan, radny gminy Hanna. – Tak samo stało się u innych rolników. Co z tego, że mamy łazienkę, skoro musimy załatwiać się za stodołą? Nic nie wskazuje na to, żeby ktoś miał naprawić awarię. Zapłaciłem prawie 4 tys. zł i wygląda na to, że wyrzuciłem pieniądze w błoto.
W całej gminie w takiej sytuacji jest około 16 rolników. Wszyscy domagają się naprawy oczyszczalni i wszyscy twierdzą, że zostali ze śmierdzącym problemem sami.
– To nieprawda – zaprzecza Grażyna Kowalik, wójt gminy Hanna. – Po największych ulewach byłam na kilku posesjach i widziałam, co się stało. Powiadomiłam o sytuacji wykonawcę.
Ten, owszem, pojawił się, ale stwierdził, że winny jest producent zbiorników. Producent, po obejrzeniu kilku oczyszczalni zrzucił winę na… inspektora nadzoru budowlanego. – Powiedział, że w projekcie technicznym nie było dokładnego opisu, jak należy zamontować i ustawić zbiorniki – mówi Kowalik.
– W tej kwestii nie mam sobie nic do zarzucenia – mówi Marek Osowiec, projektant inwestycji i zarazem inspektor nadzoru budowlanego. – W projekcie był nie tylko szczegółowy opis, w jaki sposób należy zamontować poszczególne elementy, ale także instrukcja eksploatacyjna. Zaznaczam też, że ze strony wykonawcy brak było jakiegokolwiek nadzoru robót przez kierownika budowy, a to było jednym z podstawowych kryteriów zamówienia podczas przetargu. Pomimo moich wielokrotnych ponagleń oraz ustnych i pisemnych uwag, wykonawca nie spełnił tego warunku. Teraz są tego efekty.
– Wychodzi na to, że nie ma winnych, bo wszyscy tylko odbijają piłeczkę – mówią rozgoryczeni rolnicy. – Ale my oczekujemy pomocy od gminy, bo to ona była inwestorem i ona podpisywała z nami umowy. Walczymy o swoje, bo chcemy korzystać z tego, za co zapłaciliśmy.
– Na pewno nie zostawimy ludzi samych z tym problemem – zapewnia wójt. Wykonawca obiecał, że w ciągu kilku najbliższych dni przyjedzie ekipa i zajmie się usuwaniem awarii.
Kowalik dodaje, że inwestycję powinien zbadać biegły sądowy i właśnie z takim wnioskiem zamierza wkrótce wystąpić do sądu.