W centrum Chełma znaleźć można przynajmniej kilka "osiedli” blaszanych garażowisk. W większości przypadków ustawiono je nielegalnie.
Krzysztof Chyła, miejski inspektor nadzoru budowlanego, zabrał się energicznie za rugowanie z miasta nielegalnych garaży. Na początek upatrzył sobie teren pomiędzy ulicami Pilarskiego i Ogrodową. Doliczył się tam ponad 40 takich prowizorycznych budowli.
Większość właścicieli garaży już została ustalona i otrzymała od Chyły decyzje o rozbiórce. Kilku wzięło sobie te wezwania do serca i rozebrało garaże. Inni jeszcze się ociągają. Tak czy inaczej mogą spodziewać się upomnienia,
a w końcu postanowienia o nałożeniu na nich kary.
- Zainteresowani aż tak raczej nie ryzykują - mówi Chyła. - Kara może sięgnąć nawet kilku tysięcy złotych, a więc przekroczyć wartość garażu.
Chyła zwraca uwagę,
że między ulicami Ogrodową i Pilarskiego budownictwo garażowe wcale nie jest wykluczone. Pod warunkiem
że mieszkańcy zabiorą się
za to zgodnie z prawem budowlanym. A skoro tak,
to najpierw muszą się zorganizować, by we wspólnym interesie występować o lokalizację, warunki zabudowy i na koniec o pozwolenie na budowę.
- Takie przedsięwzięcia nie mogą obyć się bez społecznego lidera - popiera Chyłę Zbigniew Bednarczyk z Wydziału Gospodarki Przestrzennej, Architektury i Budownictwa UM. - Zainteresowani musza się też uzbroić w cierpliwość. Na uporanie się z poprzedzającymi budowę procedurami potrzeba nawet więcej niż roku.
Zdaniem Bednarczyka, jednym ze sposobów na niedopuszczanie do nielegalnej zabudowy są coraz bardziej szczegółowe plany zagospodarowania przestrzennego. Nanosi się na nie nawet pojedyncze domy. Z zaznaczeniem czy mają one pozostać w miejskim krajobrazie, czy też z czasem powinny być z usunięte. Taka praktyka pozwala też łatwiej wykrawać tereny pod kompleksy garaży. Jednak w taki sposób, by ich obecność nie była uciążliwa dla mieszkańców, ani też nie ograniczała rozwoju zabudowy mieszkaniowej.