Nikt nie ma pomysłu na uratowanie prawosławnego cmentarza w Sobiborze. Nasi Czytelnicy alarmują, że za kilka lat nie będzie po nim śladu.
Wysokie drzewa i gęste krzaki, a wśród nich wystające gdzieniegdzie kamienne krzyże. Tak dziś wygląda cmentarz prawosławny znajdujący się w środku sobiborskiego lasu. - Zróbcie z tym coś - poprosiła Czytelniczka z Lublina. - przecież to kawałek naszej historii.
Drewniane krzyże dawno już pogniły. Kamienne poprzewracały się i zarosły chaszczami. - Tu leży stary Ignatiuk, a tu jego wnuczek - pan Mikołaj pokazuje stary pomnik. - Kiedyś cała wioska była prawosławna. Ludzie po wojnie zostali wysiedleni na wschód. Został tylko cmentarz, ale i on już stał się częścią lasu.
Prawosławny cmentarz odwiedza rocznie kilkadziesiąt osób, głównie turystów. Pytają jak trafić. - Byli nawet ludzie zza Buga - mówi Maria Chomontowska. - Mają tu swoje rodziny. Oglądali cmentarz, załamywali ręce. Dziwili się, że my Polacy domagamy się, żeby nasze groby za granicą były zadbane, a sami nie potrafimy zadbać o swoją przeszłość.
Chomontowska kiedyś była radną. - Prosiłam na sesji, żeby ktoś się zajął tym cmentarzem, ale moje starania nie dały rezultatu - wspomina. - Odsyłali mnie do popa. Czas leciał, aż w końcu dałam sobie spokój.
Jerzy Ignaciuk, proboszcz parafii prawosławnej Narodzenia Najświętszej Marii Panny we Włodawie wie, że taki cmentarz istnieje, jednak na jego utrzymanie nie ma pieniędzy. - Jeżeli będziemy mieli na to jakieś fundusze, to będziemy coś robić - tłumaczy ksiądz Ignaciuk. - Wiernych mamy niewielu, ledwo utrzymujemy cerkiew i cmentarz na miejscu. Rozmawiałem już z wójtem gminy o wsparciu finansowym i mam nadzieję, że znajda się jakieś pieniądze.