Na bazarach, ku zadowoleniu klientów, można kupić po konkurencyjnych cenach mleko "prosto od krowy” czy wiejskie jajka wprost z koszyka gospodyni. Chociaż jest to niedozwolone, wszyscy przymykają na to oko.
– Tych pań nie powinno tam być – mówi Elżbieta Kuryk z chełmskiego sanepidu. – Ale to nie nasza sprawa, tylko służb weterynaryjnych. My nadzorujemy obrót przetworzonych towarów dopuszczonych do sprzedaży. Domowe sery, czy mleko prosto od krowy do nich nie należy.
– To również sprawa sanepidu – odpowiada Agnieszka Lis, powiatowy lekarz weterynarii. – Przecież wspólnie kontrolujemy targowiska.
Lis uważa, że baczenie na przekupki z nabiałem powinni mieć też pracownicy targowiska. Skoro pobierają placowe, to powinni sprawdzać, kto może legalnie handlować, a kto nie. Twierdzi też, że nabiałowy problem zgłaszała już Straży Miejskiej.
– Nam nic do tego, kto czym handluje, chyba że chodzi o papierosy – mówi Krzysztof Szponar, strażnik miejski. – Jeśli uczestniczymy w kontrolach, to jako asysta. Ze swojej strony zwracamy uwagę, czy przekupnie nie zajmują pasa drogowego. A jeśli chodzi o panie sprzedające nabiał, to wiem, że z towarem rozkładają się na terenie prywatnym. Jeśli zatem ktoś ma problem, to właściciel posesji.
Lis przyznaje, że kontrole targowisk przeprowadzane są sporadycznie.
– Sprawdzamy, czy sprzedający mają książeczki zdrowia oraz czy ich gospodarstwa spełniają warunki wymagane przy produkcji żywności. Najczęściej efektem są decyzje zakazujące prowadzenia handlu. W rachubę wchodzą też mandaty do 500 zł.
Powiatowy lekarz weterynarii przestrzega, że jaja kupowane na ulicy mogą być źródłem salmonelli. Również mleko, śmietana, czy ser kupowane w takich warunkach mogą być źródłem chorób zakaźnych.
– Wszystko, co sprzedaję jest zdrowe i świeże – zapewnia kobieta handlująca mlekiem i jajkami. – Dlatego ludzie u mnie kupują. mam stałych klientów. Jeszcze się nie zdarzyło, żeby ktoś narzekał. No i ceny u mnie są przystępne.