Grażyna Kowalik w Hannie i Marzena Szopińska-Demczuk w Dorohusku będą rządziły przez następne cztery lata.
Grażyna Kowalik, dyrektor Szkoły Podstawowej w Holeszowie, właśnie z płci uczyniła swój atut. Do wyborów poszła z hasłem: "Kobiecej ręki potrzebuje każdy dom”. - To przekonało wyborców - mówi.
W pierwszej turze zajęła trzecie miejsce, po Andrzeju Romańczuku i Stanisławie Trochimiuku. Gdy okazało się, że Romańczuk został radnym sejmiku i zrezygnował z walki o fotel wójta, na placu boju pozostali tylko Kowalik i Trochimiuk. Kowalik, choć w pierwszej turze zdobyła zaledwie 275 głosów, w drugiej pokonała wieloletniego wójta.
- Mam wielką satysfakcję z tej wygranej, tym bardziej że mój kontrkandydat nie przebierał w środkach i prowadził negatywną kampanię - mówi Kowalik. - Wydaje mi się, że właśnie ta brudna kampania była takim samobójczym golem dla Trochimiuka.
Zwycięzca nie ukrywa, że zaraz po zaprzysiężeniu zamierza wziąć się ostro do pracy. - Wójt ustawił poprzeczkę bardzo nisko - mówi Kowalik. - Przez cztery lata nie zrobił nic. Ja zacznę od ułożenia planu pracy. Ale zrobię to wspólnie z mieszkańcami każdej wsi. A na koniec kadencji z wszystkiego się rozliczę.
W Dorohusku, gdzie w kolejnej wyborczej odsłonie zwyciężyła Marzena Szopińska-Demczuk, była nieco inna sytuacja. Kandydatka nie miała żadnej konkurencji, bo Adam Mendel zrezygnował, a Stanisław Korzeniewski został skreślony z listy. Dlatego w niedzielę mieszkańcy mieli zdecydować tylko, czy chcą Szopińską-
Demczuk, czy nie. Chcieli. Dostała 1076 głosów poparcia. To wystarczyło.
- Cieszę się, że zwyciężył zdrowy rozsądek - mówi Szopińska-Demczuk. - Widocznie mieszkańcy woleli wybrać sami kogoś, kogo znają, niż czekać, aż rada wybierze wójta za nich.
Przyszła pani wójt zapewnia, że nie będzie robiła w urzędzie kadrowej czystki, ale uprzedza, że takie stanowiska, jak sekretarz czy skarbnik będzie chciała obsadzić zaufanymi ludźmi. - Przez ponad trzy miesiące zarządzałam gminą Dorohusk jako komisarz - mówi zwycięska kandydatka. - Udało się podpisać wtedy ważne umowy, naprostować dużo spraw. Co tydzień spotykałam się z mieszkańcami. Sama napisałam budżet. Pracowałam do ostatniego dnia. Teraz też nie zamierzam zwalniać tempa. Nie chcę, aby wyborcy żałowali pod koniec kadencji, że postawili krzyżyk przy moim nazwisku.