Pojawił się w naszej redakcji kilka dni temu. Wychudzony, krótkowłosy nastolatek w zaniedbanym ubraniu. Nie patrzył prosto w oczy, ale budził współczucie. Tym bardziej że nie prosił wprost o pieniądze. Wezmę każdą pracę, mówił.
Na razie ma tylko złotówkę.
- Mogę posprzątać, wyrzucić śmieci - deklarował. - Potrzebuję jeszcze na chleb.
Chłopiec szybko opisał swoją sytuację rodzinną. Mieszka na Reformackiej z mamą i młodszą siostrzyczką. Tata odszedł od nich parę miesięcy temu. Mama nie pracuje.
W domu zostało jeszcze kawałek kiełbasy. Kto chce niech wierzy. Kogo nie wzruszy jednak widok pozbawionego pomocy dziecka?
Na dodatek nie żebrzącego, ale szukającego byle zajęcia i to
w zbożnym celu. Dla bezpieczeństwa chłopiec został przez nas wyposażony nie w pieniądze, ale w konkretne przedmioty: trzy zeszyty w kratkę, bo tyle chciał, chleb, mleko, drożdżówki, wędlinę i krem czekoladowy. Aby jednak nie potraktować sprawy jednorazowo, postanowiliśmy zainteresować losem biednego dziecka fachowców z Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie. Odpowiedź przyszła nazajutrz.
- Chłopiec jest nam znany - powiedziała Jadwiga Przybylska, dyrektor MOPR. - Od początku roku szuka go pedagog szkolny i nasi pracownicy socjalni.
Wzbudzająca litość opowieść nie zgadza się tylko w niewielkich szczegółach. Chłopiec ma rzeczywiście na imię Łukasz, nazwisko podaje nieprawdziwe. Jest uczniem Gimnazjum nr 2. Rodzina przeniosła się do Chełma z okolic Ciechanowa. Od początku stwarzała problemy. Ojciec, wcześniej dyscyplinarnie wyrzucony ze schroniska dla bezdomnych przy ul. Kąpieliskowej, ostatecznie odszedł od konkubiny i dzieci. Rodzina wielokrotnie korzystała z pomocy społecznej. Zdaniem pracowników socjalnych nie rokuje dobrze na przyszłość. Matka ani finansowo, ani emocjonalnie nie potrafi jej zapewnić samodzielności. W tej sytuacji Łukasz radzi sobie, jak umie najlepiej.
- To dla nas ogromny problem - mówi J. Przybylska. - Bez pomocy bliskich nasze działania mogą mieć jednak charakter wyłącznie doraźny.
W dwa dni po wizycie w redakcji, Łukasz, tym razem z kolegą pracował na osiedlu Słoneczne.
- Mogę posprzątać, wynieść śmieci, wezmę każdą pracę - usłyszałam, jak opowiada córce przez pół przymknięte drzwi. Tym razem nie dostał kremu czekoladowego. Zbyt dobrze zapamiętał dziennikarską naiwność.
W centrum Chełma pieniądze na chleb zbiera inny nastolatek z braciszkiem. Zaczepiają przechodniów przy kinie Zorza, magistracie, postojach taksówek. Znaleźli swój sposób na życie. Tak oto na ulice miasta wreszcie wkroczył kapitalizm.