Wynajęłam busa, by odwiózł gości weselnych, ale on nie przyjechał - mówi pani Irena. - Była czwarta rano.
Siedem osób, a wśród nich 86-letnia babcia, musiało radzić sobie same. Dojechały do Lublina autobusem, stamtąd pociągiem do Chełma. Pani Irena za wszystkie te kłopoty wini właściciela firmy przewozowej, w której zamawiała usługę. Przyznaje jednak, że nie podpisała żadnej umowy na jej wykonanie. Właściciel firmy nie poczuwa się do odpowiedzialności. - Ta pani nie mogła się zdecydować czy chce wynająć busa, czy nie - mówi. - Kilka razy go zamawiała i rezygnowała. W końcu pojechała busem konkurencyjnej firmy. Sam nie wiedziałem czy mam samochód podstawić, czy nie.
Właściciel jest w stanie pójść nawet do sądu jeśli pani Irena będzie opowiadać całą historię mediom. Jego zdaniem działa w ten sposób na szkodę firmy. - Ludzie bardzo często zawierają ze mną umowy telefoniczne - mówi właściciel firmy przewozowej. - Są to przeważnie osoby, które korzystają z moich usług już od dawna. Zawsze wszystko jest w porządku.
Sprawa jest trudna. Umowy pisemnej nie było, zaliczki również. Dlatego teraz nie można udowodnić kto ma rację. - Umowa ustna jest tak samo wiążąca jak umowa pisemna - mówi Krzysztof Nadolski, miejski rzecznik konsumentów. - By jednak udowodnić jej zawarcie, trzeba mieć świadka. Jeśli była zawierana przez telefon, potrzebny byłby billing telefoniczny. Ale to też nie jest gwarancją sukcesu.
Aby takich przypadków, jak ten, nie było, trzeba zawierać umowy pisemne. Są bezpieczniejsze. Można też wpłacić zaliczkę. Wtedy jest o wiele łatwiej starać się o rekompensatę bo to już jakiś dokument. - Szczerze jednak odradzam zawieranie umów ustnych - mówi Nadolski - Trudno później cokolwiek udowodnić, a na tym cierpi klient. Zapowiada również, że w miarę swoich możliwości postara się pomóc naszej Czytelniczce, jeśli ta tylko się do niego zgłosi.