Podczas festynu w Żółtańcach, zorganizowanego na rzecz podopiecznych Lubelskiego Hospicjum dla Dzieci im. Małego Księcia, udało się zebrać prawie dziesięć tysięcy złotych.
Na aukcję wystawiono ponad 130 gadżetów. Największą furorę zrobiły obrazy. Jeden z nich sprzedano za 300 zł. Żywo licytowano także wyroby cukiernicze. Za tort wykonany przez Koło Gospodyń Wiejskich w Zawadówce nabywca ofiarował 200 zł. Dużą popularnością cieszyły się również wejściówki do "Pstrągowa”. Ich cenę wywoławczą określono na 25 zł. Ale i tak osiągnęły wyższą stawkę. Najbardziej wytrwały uczestnik licytacji podbił sumę do 150 zł.
Niektórzy nie poprzestawali na kupieniu jednego przedmiotu. Posłanka Beata Mazurek licytowała z sukcesem kilkakrotnie. Najwyższą cenę, 140 zł, zapłaciła za płytę Justyny Steczkowskiej. Podbijać było warto, bo na płycie był także autograf artystki. - Tak naprawdę to syn licytował - śmieje się posłanka Mazurek. - Ja tylko zapłaciłam.
O muzyczne trofea postanowił zawalczyć także chełmski radny Dariusz Grabczuk. Stał się m.in. posiadaczem płyty Ich Troje. - Nie jestem ich miłośnikiem, ale ważny jest cel, na który pójdą pieniądze - skomentował, odbierając płytę.
Niezbyt wielką popularnością cieszyły się krawaty i apaszki ofiarowane przez Samoobronę. Ale i one znalazły swoich nabywców. - Oczywiście dobrze jest, jeśli licytowany przedmiot osiągnie wysoką cenę, ale w takich sytuacjach tak naprawdę liczy się każda złotówka - mówi Ciechan.
Nawet prowadzący aukcję nie byli w stanie przewidzieć, o który z licytowanych przedmiotów będą największe targi. Jak się okazało, czasem nabywcy licytowali tylko i wyłącznie dla samej licytacji. Tak było w przypadku wystawionych na aukcji gołębi. 15 ptaków ofiarował Polski Związek Hodowców Gołębi. Jeden z mężczyzn kupił parę gołębi, a potem wypuścił je ze sceny prosto w niebo. Jak powiedział, uwolnił je dla chorych dzieci.