Śledczy z Chełma chcą wiedzieć, kto poinformował dziennikarkę o łamaniu prawa przez komendanta miejskiego policji w Białej Podlaskiej.
Sprawa dotyczy wycieku materiałów policyjnych z komendy w Łukowie. Latem ub. roku w Sławacinku Grzegorz Zadroga, szef bialskich policjantów pędził samochodem 124 km na godzinę. A mógł mieć na liczniku tylko 70 km. Wyczyn komendanta zarejestrował policyjnym fotoradar.
Opinia publiczna o sprawie dowiedziała się dopiero po blisko pięciu miesiącach. - Do redakcji przyszedł anonimowy list adresowany na panią Beatę - mówi Jacek Korwin, naczelny "Słowa Podlasia”. - Wewnątrz było zdjęcie z fotoradaru oraz opis całego zdarzenia. Trudno było nie zająć się sprawą, gdy za dużo mniejsze przewinienia zwykli ludzie ponoszą znacznie większe konsekwencje.
Malczuk ma stawić się w prokuraturze dzisiaj o godz. 11. - Z rozmowy telefonicznej z panią prokurator dowiedziałam się, że ma zamiar wystąpić do sądu o zwolnienie mnie z tajemnicy zawodowej. Ale mój informator może spać spokojnie. Na pewno go nie wydam.
Krzysztof Grzesiuk, szef chełmskiej Prokuratury Rejonowej też nie chce wypowiadać się o sprawie. Potwierdza jedynie, że w Chełmie prowadzą ją na zlecenie Prokuratury Okręgowej w Lublinie. Z kolei Beata Syk-Jankowska, rzecznik prasowy tej prokuratury obiecała, że odpowie na wszystkie pytania po zapoznaniu się z aktami.