Wystarczyło kilka mroźnych dni, aby ożywiły się składy opału. Najczęściej klienci kupują od 500 kilogramów do tony węgla. Ale są i tacy, których stać co najwyżej na worek.
Borys szacuje, że tona węgla zdrożeje o 60-80 zł netto. Takie słuchy dochodzą go ze strony katowickiego holdingu węglowego. Klienci odczują to jednak dopiero, kiedy zostaną wyprzedane ubiegłoroczne zapasy.
Ceny są jeszcze kalkulowane. Na dniach ma je ogłosić również kopalnia w Bogdance. Pójdą w górę, ale jak spodziewa się Borys nie tyle, ile niedawno zapowiadano.
- Słyszałem, że węgiel z kopalni "Wujek”, który teraz kosztuje 720 zł, ma podrożeć o 100 zł - mówi Artur Rabczewski. - Dlatego zdecydowałem się już teraz uzupełnić zapas.
Rabczewski nie ma złudzeń, że w ten sposób wiele nie zaoszczędzi. Po prostu nie stać go na jednorazowy zakup węgla tak, by wystarczyło mu go na całą zimę. Domowy budżet, bez kredytu, by tego nie wytrzymał. Dlatego już za kilka tygodni znowu będzie musiał pofatygować się na skład po kolejną porcję opału.
- Kto miał kupić węgiel na całą zimę, dawno już to zrobił - mówi Borys. - Takich klientów mam jednak niewielu. Większość kupuje opał na raty.
Wśród kupujących są i tacy, którzy nierzadko kupują zaledwie po 100-200 kg węgla. Ładują go do przywiezionych worków i zabierają w bagażnikach samochodów. Bywa też, że po prostu zarzucają worek na ramę roweru i w ten sposób wiozą go do domu. Wracają na skład, kiedy uda im się odłożyć trochę pieniędzy.
Na tym tle Jan Wnuczek należy do średniaków. Co miesiąc z okładem własnoręcznie ładuje do samochodowej przyczepki po pół tony dobrego węgla. - To wtedy, kiedy żona jest w domu - śmieje się. - Kiedy jej nie ma, wystarczy mi odwiedzić skład raz na półtora miesiąca.