Chełmianie zawieźli żywność i ubrania dla polskiej społeczności w Żytomierzu. W sobotę i niedzielę gościli w domach tamtejszych Polonusów. Gospodarze nie chcieli słyszeć o tym, że goście mieliby nocować w hotelu.
Żytomierz to centrum największego skupiska Polaków na Ukrainie. W mieście działa Dom Polski i kilkanaście polskich stowarzyszeń. Problem w tym, że są podzielone, a nawet skłócone.
Wydawana jest także "Gazeta Polska”, niestety, w języku ukraińskim. W tym też języku księża wygłaszają homilie, również w czasie polskich mszy. Z tą praktyką część tamtejszych Polaków się nie godzi, co dodatkowo antagonizuje środowisko.
W efekcie, chociaż w rejonie żytomierskim żyje około 50 tysięcy Polaków, to do tej pory nie potrafili wyłonić spośród siebie jednej silnej reprezentacji, która mogłaby bronić ich interesów wobec władz ukraińskich.
- Nawet nie zdajecie sobie sprawy, jak miejscowi pragną widzieć u siebie gości z Polski - powiedział ks. prałat Ludwik Kamilewski, proboszcz parafii rzymskokatolickiej w Żytomierzu. - Takie wizyty dodają nam sił i pozwalają wierzyć, że Polacy w ojczyźnie wciąż o nas pamiętają.
- Współpracuję z księdzem Kamilewskim już od lat - mówi Marian Lackowski, który jak na Kawalera Orderu Uśmiechu przystało, też przyłączył się do akcji. - To właśnie on uzmysłowił mi, w jakiej biedzie żyje wielu naszych rodaków na Ukrainie.
Dla Lackowskiego był to już trzynasty konwój z darami, każdorazowo organizowany pod hasłem "Polskim dzieciom na Ukrainie”.
Kolejny, również do Żytomierza, planuje już w maju. Tym razem chce zabrać tam naszych artystów, którzy mają dać koncert pieśni religijnych w żytomierskiej katedrze.