Litr wody, dostarczany przez Miejskie Przedsiębiorstwo Gospodarki Komunalnej do chełmskich mieszkań łącznie z odprowadzeniem ścieku kosztuje zaledwie pół grosza. Okazuje się jednak, że nie bacząc na upały i tak wodę oszczędzamy.
Grzywaczewski nie ukrywa,
że w pewien sposób przedłużająca się susza jest przedsiębiorstwu
na rękę. Po prostu im więcej wody zostanie sprzedane, tym więcej spółka zarobi. W czasie obecnych upałów zapotrzebowanie na wodę już zwiększyło się o 30 proc.
Praktykę oszczędzania wody wymusiło na mieszkańcach wprowadzenie indywidualnego opomiarowania jej zużycia. Kiedy za wodę płacono ryczałtem nikt nie patrzył na to, ile jej zużywa. Dlatego też dochodziło do tego, że woda nie docierała na najwyższe kondygnacje budynków, a miasto musiało dokupywać
ją w firmach, które miały własne ujęcia. Oprócz tego wprowadzano obowiązujący w określonych godzinach administracyjny zakaz na przykład podlewania ogrodów działkowych, przydomowych trawników, czy mycia samochodów.
Grzywaczewski chwali się, że dwa miejskie ujęcia, "Bariera” na terenie kopalni kredy i "Trubaków” przy
ul. Przytorowej są w stanie wyprodukować każdą potrzebną ilość wody i to znakomitej jakości. Chlorowana jest jedynie profilaktycznie, a więc w stopniu minimalnym, a do tego jeszcze skutecznie odżelaziana. Zawartość żelaza w litrze wody nie może bowiem przekraczać dwóch setnych miligrama.
Skoro wody jest pod dostatkiem,
to czy jest to powód by nią szastać? Pracownicy chełmskich wodociągów, pozornie wbrew swoim interesom są dalecy od namawiania do takich praktyk. Nie wiadomo bowiem, jak zachowają się nasze złoża wód podziemnych i na jak długo ich wystarczy. Jak dotąd nikt jeszcze tego nie badał, a więc i nie prognozował. •