Do Sądu Rejonowego w Chełmie trafił akt oskarżenia przeciwko dyrektorowi fermy z Wólki Leszczańskiej. Prawdopodobnie to jego niedopatrzenie było przyczyną skażenia wody w dwóch wsiach. Mieszkańcy przez ponad trzy miesiące musieli czerpać wodę z beczkowozu, bo ta z wodociągu nie nadawała się do picia.
– Wodę dostarczaliśmy beczkowozem, dopóki nie zbudowaliśmy nowego przyłącza wodociągu – mówi Mirosław Świetlicki, wójt gminy Żmudź. – Nowym, prawie trzykilometrowym, przyłączem czysta woda popłynęła w grudniu.
Budowy nie udało się uniknąć, bo zdaniem ekspertów woda z azotanami mogła oczyścić się dopiero za ćwierć wieku. Tak długo mieszkańcy czekać nie mogli.
– To była kosztowna inwestycja. Na szczęście 130 tysięcy, czyli dwie trzecie potrzebnej sumy, dołożyła Agencja Nieruchomości Rolnych – mówi Świetlicki.
Skąd taka hojność agencji? Wszystkie ekspertyzy wskazywały, że źródłem zakażenia może być ferma w Wólce Leszczańskiej, która leży na wydzierżawionych od ANR gruntach.
Tym samym tropem poszła także Prokuratura Rejonowa w Chełmie, która zajęła się sprawą. Opierając się na badaniach przeprowadzonych przez państwowego powiatowego inspektora sanitarnego, wynikach kontroli wojewódzkiego inspektora ochrony środowiska w Lublinie oraz ekspertyzie hydrologicznej ustaliła, że najbardziej prawdopodobnym źródłem zakażenia ujęcia wody jest bezodpływowy zbiornik na gnojowicę, ze znajdującej się obok fermy Suchekownaty-Pieńków. Odkryto, że zbiornik był w złym stanie technicznym.
Prokurator odpowiedzialnością obarczył dyrektora fermy, 42-letniego Piotra K. Zarzucił mu niedopełnienie obowiązków utrzymania zbiornika w należytym stanie technicznym. Przez to ścieki wydostały się na zewnątrz i skaziły glebę i wodę. Jednocześnie prokurator uznał, że dyrektor działał nieumyślnie.
– Akt oskarżenia już skierowaliśmy do sądu – mówi Czesław Wajda, szef Prokuratury Rejonowej w Chełmie. Piotr K. nie przyznał się do winy. Grozi mu kara grzywny, ograniczenia wolności lub pozbawienia wolności do dwóch lat. •