Większość lekarzy z chełmskiego szpitala wycofała wypowiedzenia umów o pracę. Ale to nie koniec przepychanek. Teraz chcą odwołania Marka Słupczyńskiego, dyrektora placówki.
- Rozmowy wciąż trwają - mówi Marek Słupczyński, dyrektor szpitala. - Ale ich efekty nie zależą tylko ode mnie. Ja przedstawiłem propozycje podwyżek, jakie jeszcze wchodzą w grę. Teraz ruch należy do lekarzy.
Ale nie wszystkich zadawala takie rozwiązanie. Zdaniem wielu pracowników szpitala, ci, którzy nie wycofali jeszcze wypowiedzeń liczą, że dyrektor chcąc ich zatrzymać da im więcej pieniędzy. - Byłbym nieuczciwy, gdybym inaczej traktował lekarzy, którzy nie złożyli wypowiedzeń, czy je wycofali od tych, którzy trwają przy swoim - odpowiada Słupczyński. I liczy na zrozumienie.
Ale tego zrozumienia nie ma. Kilkudziesięciu lekarzy podpisało się pod petycją o jego odwołanie. Zarzucają mu m.in. chaos decyzyjny i organizacyjny, co ich zdaniem, utrudnia skoncentrowanie się na wykonywaniu kontraktu podpisanego z NFZ. Winią za obniżenie poziomu wykonywanych świadczeń.
Dyrektor nie chce komentować tych zarzutów. Ci, którzy podpisali się pod pismem również. Aleksander Nurski, przewodniczący Związku Zawodowego Lekarzy stwierdził jedynie, że jego organizacja, którą kieruje nie występowała o odwołanie dyrektora. On sam się jednak pod pismem podpisał. Ale jak mówi, to jego prywatna sprawa i nie będzie się z niej tłumaczył. O tym czy zarzuty lekarzy są słuszne nie chce też mówić Bogdan Olbryk, przewodniczący szpitalnej Solidarności, ani inni pracownicy chełmskiego szpitala. •