Kiton Art/Agora
Na albumie "Herbert” mamy do czynienia z lirykami Zbigniewa Herberta, wspaniałego poety, który lubował się w poważnych tematach, także eschatologicznych. Ujmował je tyleż filozoficznie, co dość przystępnie. Choć w jego wierszach jest pewna sfera niedopowiedzenia, nie trzeba mozolnie domyślać się, o co autorowi chodziło.
W tym aspekcie twórczość poetycka Herberta jest znakomitym tworzywem dla muzyka, który chce stworzyć utwory ambitne i zarazem komunikatywne. Problemem jest tylko to, że niewiele wierszy zmarłego w 1998 roku poety jest śpiewnych. Ale Karim Martusewicz, przysposabiając je do wykonań muzycznych, poradził sobie z tym znakomicie.
Członek zespołu Voo Voo i zarazem lider grupy Karimski Club część liryków zaadaptował na śpiewane piosenki, część zaprogramował w formy deklamowane z muzycznym tłem, a część umuzycznił w śpiewano-mówione hybrydy. Sięgnął przy tym do elementów różnych stylów muzycznych – od folku przez jazz do poprocka – a do wykonania utworów zaprosił całą plejadę instrumentalistów i wokalistów.
Co najważniejsze, przy całym tym bogactwie ludzkim i dźwiękowym longplay brzmi spójnie. Jest w nim zawarta i mądrość literacka, i muzyczna.