Wydawnictwo Czarne
W jej intymnych, klimatycznych opowieściach niemal wszystko ma podtekst erotyczny. Sny, zapachy, smaki, Dziwne i całkiem zwykłe zdarzenia nabierają nowego, seksualnego wymiaru. Ale jest w tym jakaś elegancja, subtelność, prostota, a równocześnie nie ma dosłowności i jednoznaczności. To chyba największa zaleta tej niezwykłej prozy.
Początek może zaskakiwać i nieco dezorientować. Oto bohaterka mieszkająca ze swoim chłopakiem dostrzega pewnego dnia, że są oni podglądani przez jakiegoś człowieka (nazywają go potem na swój użytek „Elektrykiem Edwardem’).
Podglądacz odchodzi w dzień i wraca w nocy. Stoi i patrzy w okna. Milicja – jak to milicja – jest bezradna, intencje podglądacza nieznane. Ale nie w tym rzecz. Rzecz w tym, co kończy tę opowieść, a co ujęła w kilka słów Andruchowycz: „Dla każdego, kto zechce popatrzeć znajdzie się ktoś, kto zechce pokazywać. Patrz.”
I to właściwie najlepsze motto „Siomgi” – historii rodem z Ukrainy, ale aktualnej tu i teraz. Warto popatrzeć na to, co chce nam pokazać Sofija Andruchwycz.