Koncert Spiętego, Lublin, Teatr Andersena, 27.02.10
Głównie takie pytania zapewne nurtowały słuchaczy wybierających się na sobotni koncert Spiętego.
Odpowiedzią na pierwsze pytanie lider Lao Che na pewno nie zaskoczył wtajemniczonych fanów. Wiedzą oni, że Hubert Dobaczewski jest multiinstrumentalistą, grającym na gitarze, basie, banjo, a nawet flecie i perkusji oraz że potrafi obsługiwać beatmaszynę.
Spięty zaśpiewał i zagrał sam na gitarze i perkusji, wspomagając się w niektórych numerach beatmaszyną. Tylko na samplerze wspierał go tu i ówdzie realizator koncertu, puszczając np. szum morza i głosy mew.
Po co to? By podkreślić marynistyczny klimat, w którym utrzymane są piosenki z "Antyszant”. Taki klimat podkręcano także wizualnie. Na wielkiej płachcie z tyłu sceny wyświetlane były obrazy z natury – morze, niebo itp.
Częściowo nawiązano również do stereotypu, że nieodłącznymi atrybutami każdego marynarza są podkoszulek w paski, rum i fajka. Na scenie stała wielka faja, ale marynarski strój i alkohol Spięty sobie darował. I dobrze – bo z tym byłoby tego marynizmu już za wiele.
Tym bardziej, że flirt lidera Lao Che z szantami i morzem jest bardzo specyficzny i przewrotny. Na jego solowym longplayu nie ma żadnych tradycyjnych pieśni morza, a morski świat przedstawiony w utworach jest często tylko umowną scenerią i pretekstem do snucia ogólniejszych rozważań.
O ile "Antyszanty” z cedeka brzmią dość ciężko, a z warstwy słownej w pierwszej kolejności zwracają uwagę poważniejsze tony, to w wykonaniu koncertowym kawałki stały się lżejsze i bardziej dynamiczne, a z tekstów wybijały się elementy dowcipne. Publiczność żywo na nie reagowała.
Przez większość czasu Spięty siedział na krześle, śpiewając i obsługując w tej pozycji swe instrumenty. Dlatego wielkie wrażenie zrobił, kiedy podczas wykonywania jednego z numerów pod koniec koncertu wstał i oddał się ekstatycznemu tańcowi z trzymanym na wysokości ud Korgiem, w którym naciskał przyciski i kręcił pokrętłami.
Spięty wykonał chyba wszystkie kawałki ze swojego solowego albumu. Nie zauważyłem, żeby posiłkował się repertuarem Lao Che. Na bis zaprezentował m.in. covera "Sołdata” ukraińskiej grupy 5'Nizza.
Publiczność, choć nieprawdopodobnie stłoczona, była rozanielona, i skwitowała występ długą owacją.