Przeglądarka, z której korzystasz jest przestarzała.

Starsze przeglądarki internetowe takie jak Internet Explorer 6, 7 i 8 posiadają udokumentowane luki bezpieczeństwa, ograniczoną funkcjonalność oraz nie są zgodne z najnowszymi standardami.

Prosimy o zainstalowanie nowszej przeglądarki, która pozwoli Ci skorzystać z pełni możliwości oferowanych przez nasz portal, jak również znacznie ułatwi Ci przeglądanie internetu w przyszłości :)

Pobierz nowszą przeglądarkę:

Użytkownik

Poetycki popis Bronisława Komorowskiego na imprezie myśliwych

Utworzony przez smke, 13 lutego 2010 r. o 21:40
mordercy
Zgłoś do moderatora
Cytuj
Odpowiedz
PO z PSL razem trupojady i jeszcze się tym chwalą. Szok co w tej RP się dzieje. Hymnów im się zachciewa, a bieda w kraju aż piszczy.
Zgłoś do moderatora
Cytuj
Odpowiedz
nie ma jak sojusz czerwonego z zielonym w POpapranej białej. Korupcja i nepotyzm tam, jest nie do przeorania. ale mam nadzieje, że do czasu. Te dwa lata PIS to było za mało. Tam powinno być 220 lat, żeby to gówno wykorzenić. czerwone z zielonym złodziejstwem.
Zgłoś do moderatora
Cytuj
Odpowiedz
W jak "dobrym towarzystwie" znalazł się marszałek BRONISŁAW KOMOROWSKI i poseł poeta ludowy Franciszek Jerzy Stefaniuk czytaj tutaj: http://forum.lowiecki.pl/read.php?f=11&...77&t=328077
Zgłoś do moderatora
Cytuj
Odpowiedz
Panie marszałku zapraszamy na imprezkę do Władysława. Bimberku ci u nas dostatek, a po nim nabiera się właściwych kolorów. Co prawda to śnieg nas zasypał ale jak znam życie tona naszą imprezkę przyleci pan nawet na wrotach od stodoły.
Zgłoś do moderatora
Cytuj
Odpowiedz
myśliwy napisał:
W jak "dobrym towarzystwie" znalazł się marszałek BRONISŁAW KOMOROWSKI i poseł poeta ludowy Franciszek Jerzy Stefaniuk czytaj tutaj: http://forum.lowiecki.pl/read.php?f=11&...77&t=328077
Te klechy to były od św. Franciszka ?. STOP bydlakom.
Zgłoś do moderatora
Cytuj
Odpowiedz
MORDERCY!!! BEZ SERCA LUDZIE!!!! BOGATA CHOŁOTA!!!!!!
Zgłoś do moderatora
Cytuj
Odpowiedz
http://forum.lowiecki.pl/read.php?f=11&...77&t=328077 [/quote] Niezłe to forum łowieckie polecam! A tu próbka cyt. z forum: KOMOROWSKI NIE JADŁ KONINY! Autor: Stanisław Pawluk Data: 14-02-10 08:42 Marszałek Bronisław Komorowski i poseł Franciszek Jerzy Stefaniuk osobiście namaścili jedno z trzech najbardziej skandalizujących kół łowieckich w I Bialskim Cyrku Łowieckim o wyczynach którego od dłuższego czasu głośno jest nie tylko w środowisku myśliwych ale także na portalu łowieckim. To właśnie w tym kole członkiem zarządu jest Ryszard Mączyński opisywany z racji nie przestrzegania w tym kole przepisów ustawy Prawo Łowieckie. Nie przestrzega się tu planów łowieckich, organizuje "lewe" polowania dla marszałka, Stefan Karasiński (członek zarządu i prezes OSŁ- działacz PO) strzela lisy w sezonie ochronnym a Ryszard Mączyński jako prezes zagospodarowuje tusze zwierzyny nielegalnie pozyskanej wbrew zapisom ustawy. Widać, że jak się ma poparcie marszałka sejmu to prawo można mieć za nic. W ostatnim okresie na terenie działalności koła zastrzelono konia, który jak twierdzą myśliwi miał obok zastrzelonych ostatnio loch posłużyć do uświetnienia obchodów rocznicy koła która sięga czasów zaborów. Niestety w wyniku szybkiej interwencji właściciela konia polędwicy w śmietanie nie serwowano. Marszałek Bronisław Komorowski osobiście napisał i wykonał poemat ku czci skandalizującego koła a liczne skandale "pobłogosławił" swoją osobistą obecnością i osobistą recytacją swego poematu o czym można poczytać . TUTAJ W jak "DOBRYM TOWARZYSTWIE" znalazł się marszałek czyli o skandalach wystarczających na następnych co najmniej 90 lat działalności a wykonanych w ostatnich latach na portalu było tutaj: HISTORIA PEWNEGO POLOWANIA Czy tylko sprawa jednego lisa? Łowiecka (nie)Sprawiedliwość? Lis zgnił - sprawa została Dwa lisy - dwie wagi Nowe "gagi" w Pierwszym Bialskim Sądy łowieckie pożal się Boże Pora na wytrzeźwienie Kto szarga dobre imię łowiectwa polskiego? Wspólnie i w porozumieniu O czym szumią knieje? Prezes poprawia ustawę łowiecką Za co podpada się prezesowi „Duża afera” o małe zające!
Zgłoś do moderatora
Cytuj
Odpowiedz
Ha, ha, ha Widzieliście w migawkach telewizyjnych z tej imprezy, jak prostaczek Karasiński-mecenas cieszył się aż podskakiwał za plecami czytającego swój utwór Komorowskiego. Jakaż to radość z tępej twarzy mecenasa biła, że otóż Komorowski do jego koła przybył i swój wiersz ogłosił.
Zgłoś do moderatora
Cytuj
Odpowiedz
Niektórzy działacze choćby koła łowieckiego, bo tylko to im zostało muszą się dowartościowywać byle czym, tylko po co im to ?
Zgłoś do moderatora
Cytuj
Odpowiedz
mecenas napisał:
Ha, ha, ha Widzieliście w migawkach telewizyjnych z tej imprezy, jak prostaczek Karasiński-mecenas cieszył się aż podskakiwał za plecami czytającego swój utwór Komorowskiego. Jakaż to radość z tępej twarzy mecenasa biła, że otóż Komorowski do jego koła przybył i swój wiersz ogłosił.
Co się dziwisz, to ludzie peerelowskich służb specjalnych... Bronek Jamajka nie kryje sympatii do WSI, a mecenas do związków ze służbami pzyznał się, gdy kandydował do Senatu, oczywiście z poręczenia PO...
Zgłoś do moderatora
Cytuj
Odpowiedz
kolejny morderca
Zgłoś do moderatora
Cytuj
Odpowiedz
http://wiadomosci.onet.pl/2139921,11,nie_z...ropne,item.html wiadomośc dnia, z kim zadają się miejscowe szum...ny
Zgłoś do moderatora
Cytuj
Odpowiedz
tak się bawi nowa władza napisał:
http://wiadomosci.onet.pl/2139921,11,nie_z...ropne,item.html wiadomośc dnia, z kim zadają się miejscowe szum...ny
Bronek ratuje eseldowski projekt jakim jest PO.
Zgłoś do moderatora
Cytuj
Odpowiedz
Bronek umie strzelać?
Zgłoś do moderatora
Cytuj
Odpowiedz
Bronek! czy twoje żydowskie dzieci też mordują zwierzynę?
Zgłoś do moderatora
Cytuj
Odpowiedz
Gość napisał:
Bronek ratuje eseldowski projekt jakim jest PO.
Teraz można to ujawnić! Felieton • „Nasz Dziennik” • 11 grudnia 2010 Jaka szkoda, że nasi Umiłowani Przywódcy, nie mówiąc już o przezornych Siłach Wyższych, pogardzają literaturą, a zwłaszcza poezją. Siły Wyższe prawdopodobnie w ogóle poezją się nie interesują, bo „poezji nikt nie zji” – jak mawiał jeden z bohaterów „Towarzysza Szmaciaka”, niejaki Rurka. Bo gdyby się interesowali, to na pewno wzięliby sobie do serca uwagę Cypriana Kamila Norwida, że „nie jest światło, by pod korcem stało, ani sól ziemi do przypraw kuchennych”. Tymczasem najwyraźniej z jakichś zagadkowych przyczyn uznali, że trzeba światło nie tylko schować pod korzec, ale jeszcze przykryć zasłoną tajemnicy, żeby nawet promyczek nikogo nie daj Boże, nie oświecił. Chodzi oczywiście o informacje, jakie na temat rodziny Pierwszej Damy III Rzeczypospolitej wyszperała w znienawidzonym IPN pani red. Dorota Kania i ogłosiła na łamach „Gazety Polskiej” . Wynika z nich, że pani Anna Komorowska legitymuje się pierwszorzędnymi korzeniami, jako córka Hany Rojer, która po stracie rodziców w czasie okupacji została przygarnięta przez dobrych ludzi, którzy wyrobili jej dokumenty na nazwisko Józefy Deptuły. Już pod tym nazwiskiem wywieziona następnie do Niemiec, wraca po wojnie do Białegostoku, gdzie wstępuje do pracy w Urzędzie Bezpieczeństwa. W UB poznaje przyszłego męża; 22 sierpnia 1952 roku por. Jan Dziadzia dostał pozwolenie na zawarcie małżeństwa z sierżant Józefą Deptułą, tzn. Haną Rojer córką Wolfa. Małżeństwo zostało służbowo przeniesione ze Szczecina do Warszawy, gdzie 11 maja 1953 roku rodzi się córka Anna, po zmianie przez całą rodzinę nazwiska – już Dembowska, obecna Pierwsza Dama. Kiedy w 1968 roku do MSW zaczęły napływać – jak pisze pani red. Kania – „ohydne, antysemickie donosy”, państwo Dembowscy zostali z MSW zwolnieni. Nawiasem mówiąc, skoro są „ohydne” donosy, to a contrario, muszą być też donosy urocze. „Ohydne” są te antysemickie, a urocze jakie? Filosemickie, czy też jakieś jeszcze inne? Esperons, że odważna, ale i dmuchająca na zimne pani red. Kania, również w tej kwestii nas oświeci. Ale mniejsza o donosy, bo znacznie ważniejsze są przyczyny, dla których zarówno Pierwsza Para III Rzeczypospolitej, jak i protegujące ją Siły Wyższe tę fascynującą historię zdecydowały się nie tylko ukryć pod korcem, ale w dodatku przykryć korzec zasłoną tajemnicy, żeby nawet promyczek – i tak dalej. Tymczasem państwo nasze przecież desperacko walczy z konkurencyjnymi politykami historycznymi, według których Polacy antysemityzm wysysają z mlekiem matki i w związku z tym nie tylko masowo budowali podczas wojny „polskie obozy koncentracyjne”, ale w dodatku, gdzie mogli, to mordowali Żydów i pewnie wymordowaliby ich co do jednego, gdyby nie przeszkodzili im w tym dobrzy Niemcy, bohatersko walczący ze złymi nazistami. Gdyby Siły Wyższe zdecydowały się jeszcze przed prawyborami w PO ogłosić tę wzruszającą historię rodzinną, to wszyscy amatorzy „upokarzania Polski na arenie międzynarodowej”, nie mówiąc już nawet o „światowej sławy historyku”, musieliby ze swoimi rewelacjami schować się w jakąś najbliższą koszuli dziurę. Świat nie mógłby nawet pisnąć na temat „organicznego polskiego antysemityzmu”, czy nawet „wstecznictwa” - bo jakże tu popiskiwać, kiedy w Polsce sama Pierwsza Dama - z korzeniami i to w dodatku – podwójnymi? Co więcej - „młodzi, wykształceni, z wielkich miast” mieliby jeszcze jeden powód, by całym sercem gorejącym poprzeć Platformę Obywatelską, wiedząc, że nawet prawybory prezydenckie między panem marszałkiem Bronisławem Komorowskim, a ministrem spraw zagranicznych Radosławem Sikorskim urządziła u siebie według tego właśnie klucza. Oczywiście i tak poparli, ale czy nie byłoby ładniej, gdyby poparli z pełnym rozeznaniem? Demokracja by na tym tylko zyskała, no a tak, to - ani polityki historycznej, ani druzgocącego zwycięstwa demokracji… Czyżby dlatego, że zarówno Pierwsza Para III RP, jak i protegujące ją Siły Wyższe, uważają takie jedne, czy drugie korzenie za coś szalenie nieprzyzwoitego? Tymczasem niczego nieprzyzwoitego w tym przecież nie ma, no nie? No bo cóż nieprzyzwoitego może być w fakcie, że ktoś jest z pochodzenia Żydem, albo – dajmy na to – był ubekiem? Czyżby wobec tego chodziło jednak o przygotowania do roztoczenia nad narodem tubylczym odpowiedniego nadzoru, tyle, że na wszelki wypadek – dyskretnego? I ten korzec i zasłona tajemnicy to z ostrożności – żeby nikogo zawczasu nie spłoszyć? Ajajajajajajaj! Stanisław Michalkiewicz
Zgłoś do moderatora
Cytuj
Odpowiedz
Gość napisał:
Bronek ratuje eseldowski projekt jakim jest PO.
Teraz można to ujawnić! Felieton • „Nasz Dziennik” • 11 grudnia 2010 Jaka szkoda, że nasi Umiłowani Przywódcy, nie mówiąc już o przezornych Siłach Wyższych, pogardzają literaturą, a zwłaszcza poezją. Siły Wyższe prawdopodobnie w ogóle poezją się nie interesują, bo „poezji nikt nie zji” – jak mawiał jeden z bohaterów „Towarzysza Szmaciaka”, niejaki Rurka. Bo gdyby się interesowali, to na pewno wzięliby sobie do serca uwagę Cypriana Kamila Norwida, że „nie jest światło, by pod korcem stało, ani sól ziemi do przypraw kuchennych”. Tymczasem najwyraźniej z jakichś zagadkowych przyczyn uznali, że trzeba światło nie tylko schować pod korzec, ale jeszcze przykryć zasłoną tajemnicy, żeby nawet promyczek nikogo nie daj Boże, nie oświecił. Chodzi oczywiście o informacje, jakie na temat rodziny Pierwszej Damy III Rzeczypospolitej wyszperała w znienawidzonym IPN pani red. Dorota Kania i ogłosiła na łamach „Gazety Polskiej” . Wynika z nich, że pani Anna Komorowska legitymuje się pierwszorzędnymi korzeniami, jako córka Hany Rojer, która po stracie rodziców w czasie okupacji została przygarnięta przez dobrych ludzi, którzy wyrobili jej dokumenty na nazwisko Józefy Deptuły. Już pod tym nazwiskiem wywieziona następnie do Niemiec, wraca po wojnie do Białegostoku, gdzie wstępuje do pracy w Urzędzie Bezpieczeństwa. W UB poznaje przyszłego męża; 22 sierpnia 1952 roku por. Jan Dziadzia dostał pozwolenie na zawarcie małżeństwa z sierżant Józefą Deptułą, tzn. Haną Rojer córką Wolfa. Małżeństwo zostało służbowo przeniesione ze Szczecina do Warszawy, gdzie 11 maja 1953 roku rodzi się córka Anna, po zmianie przez całą rodzinę nazwiska – już Dembowska, obecna Pierwsza Dama. Kiedy w 1968 roku do MSW zaczęły napływać – jak pisze pani red. Kania – „ohydne, antysemickie donosy”, państwo Dembowscy zostali z MSW zwolnieni. Nawiasem mówiąc, skoro są „ohydne” donosy, to a contrario, muszą być też donosy urocze. „Ohydne” są te antysemickie, a urocze jakie? Filosemickie, czy też jakieś jeszcze inne? Esperons, że odważna, ale i dmuchająca na zimne pani red. Kania, również w tej kwestii nas oświeci. Ale mniejsza o donosy, bo znacznie ważniejsze są przyczyny, dla których zarówno Pierwsza Para III Rzeczypospolitej, jak i protegujące ją Siły Wyższe tę fascynującą historię zdecydowały się nie tylko ukryć pod korcem, ale w dodatku przykryć korzec zasłoną tajemnicy, żeby nawet promyczek – i tak dalej. Tymczasem państwo nasze przecież desperacko walczy z konkurencyjnymi politykami historycznymi, według których Polacy antysemityzm wysysają z mlekiem matki i w związku z tym nie tylko masowo budowali podczas wojny „polskie obozy koncentracyjne”, ale w dodatku, gdzie mogli, to mordowali Żydów i pewnie wymordowaliby ich co do jednego, gdyby nie przeszkodzili im w tym dobrzy Niemcy, bohatersko walczący ze złymi nazistami. Gdyby Siły Wyższe zdecydowały się jeszcze przed prawyborami w PO ogłosić tę wzruszającą historię rodzinną, to wszyscy amatorzy „upokarzania Polski na arenie międzynarodowej”, nie mówiąc już nawet o „światowej sławy historyku”, musieliby ze swoimi rewelacjami schować się w jakąś najbliższą koszuli dziurę. Świat nie mógłby nawet pisnąć na temat „organicznego polskiego antysemityzmu”, czy nawet „wstecznictwa” - bo jakże tu popiskiwać, kiedy w Polsce sama Pierwsza Dama - z korzeniami i to w dodatku – podwójnymi? Co więcej - „młodzi, wykształceni, z wielkich miast” mieliby jeszcze jeden powód, by całym sercem gorejącym poprzeć Platformę Obywatelską, wiedząc, że nawet prawybory prezydenckie między panem marszałkiem Bronisławem Komorowskim, a ministrem spraw zagranicznych Radosławem Sikorskim urządziła u siebie według tego właśnie klucza. Oczywiście i tak poparli, ale czy nie byłoby ładniej, gdyby poparli z pełnym rozeznaniem? Demokracja by na tym tylko zyskała, no a tak, to - ani polityki historycznej, ani druzgocącego zwycięstwa demokracji… Czyżby dlatego, że zarówno Pierwsza Para III RP, jak i protegujące ją Siły Wyższe, uważają takie jedne, czy drugie korzenie za coś szalenie nieprzyzwoitego? Tymczasem niczego nieprzyzwoitego w tym przecież nie ma, no nie? No bo cóż nieprzyzwoitego może być w fakcie, że ktoś jest z pochodzenia Żydem, albo – dajmy na to – był ubekiem? Czyżby wobec tego chodziło jednak o przygotowania do roztoczenia nad narodem tubylczym odpowiedniego nadzoru, tyle, że na wszelki wypadek – dyskretnego? I ten korzec i zasłona tajemnicy to z ostrożności – żeby nikogo zawczasu nie spłoszyć? Ajajajajajajaj! Stanisław Michalkiewicz
Zgłoś do moderatora
Cytuj
Odpowiedz
No jaja nie z tej ziemi! Żona zdRadka - Żydówka! żona Bronka - Żydówka! Judeopolonia?Kto z wladców III RP nie jest Żydem? A jeszcze ten wnuk dziadka z Wermachtu który jest płemiełem dla którego "Polska to nienormalność"! Sodoma gomora!
Zgłoś do moderatora
Cytuj
Odpowiedz
gooj napisał:
No jaja nie z tej ziemi! Żona zdRadka - Żydówka! żona Bronka - Żydówka! Judeopolonia?Kto z wladców III RP nie jest Żydem? A jeszcze ten wnuk dziadka z Wermachtu który jest płemiełem dla którego "Polska to nienormalność"! Sodoma gomora!
Korzenie warszawsko-krakowskie Wolf i Estera Rojer – dziadkowie Anny Komorowskiej ze strony matki – przed wojną mieszkali w Warszawie. 24 stycznia 1929 r. urodziła im się córka – Hana Rojer, matka Anny Komorowskiej. „Urodziłam się w Warszawie. Do 1939 roku chodziłam do szkoły powszechnej w Warszawie, przerwałam z powodu wybuchu wojny. Rodzice moi trudnili się rzeźnictwem. Po śmierci rodziców (ojciec zmarł w 1942 w Otwocku) matka za nielegalny handel została rozstrzelana w 1943. Byłam wtedy dzieckiem niemającym i prawie nieznającym nikogo. Zainteresowali się mną znajomi rodziców, którzy zabrali mnie do siebie i wyrobili mi potrzebne dokumenty” – pisała w swoim życiorysie, który złożyła w Ministerstwie Bezpieczeństwa Publicznego, matka obecnej Pierwszej Damy. Dzięki wyrobionym podczas okupacji dokumentom Hana Rojer, córka Wolfa i Estery, zmieniła tożsamość: nazywała się Józefa Deptuła i była córką Jana i Stanisławy z domu Rybak. Do momentu wywozu do Niemiec mieszkała w domu Deptułów przy ul. Radzymińskiej na warszawskiej Pradze. Wyzwolenie spod okupacji niemieckiej 16-letniej Józefie przynieśli amerykańscy żołnierze. Ona nie chciała zostać na Zachodzie – wróciła do Polski, do Białegostoku, gdzie mieszkała jej kuzynka Anna Wojszelska, działaczka Komunistycznego Związku Młodzieży Polskiej, później Polskiej Partii Robotniczej, pracownik Wojewódzkiego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego w Szczecinie, która w 1946 r. załatwiła jej pracę w nadzorowanym przez NKWD Urzędzie Bezpieczeństwa Publicznego. Z kolei dziadkowie Anny Komorowskiej ze strony ojca – Władysław i Zofia Dziadzia – pochodzili z Krakowa. 18 kwietnia 1925 r. urodził im się syn Jan, ojciec Anny Komorowskiej. Dziadek obecnej Pierwszej Damy pracował jako woźny w PKO. Do wybuchu wojny Jan Dziadzia chodził do krakowskich szkół – w 1939 r. ukończył II klasę gimnazjum. „W jesieni 1940 zacząłem uczęszczać do szkoły rzemiosł w Krakowie, jednak po kilku dniach przeniosłem się na kursy przygotowawcze do liceum budowlanego, po ukończeniu kursu odbyłem 2,5-miesięczną praktykę budowlaną w Wydziale Zielnym Zarządu Miejskiego w Krakowie. Do grudnia 1942 byłem uczniem Wyższej Szkoły Budownictwa Wodnego w Krakowie, naukę musiałem przerwać wskutek otrzymania wezwania na roboty w przemyśle niemieckim. Aby pozostać w Krakowie, wstąpiłem do pracy w Centralnym Urzędzie Rolnictwa w Krakowie, gdzie przez parę miesięcy byłem posłańcem, następnie pracowałem w powielarni, od lata 1944 roku jako urzędnik w ekspedycji pocztowej, przepracowałem w tej instytucji dwa lata. Po wyzwoleniu Krakowa od okupanta przygotowywałem się do matury chcąc wstąpić na politechnikę, lecz zostałem w kwietniu 1945 roku zmobilizowany.(...)” – pisał w swoim życiorysie złożonym w Ministerstwie Bezpieczeństwa Publicznego ojciec Anny Komorowskiej. W lipcu 1945 r. został odkomenderowany do II Armii Ludowego Wojska Polskiego, którą dowodził gen. Karol Świerczewski. Jako jeden z bardziej wykształconych żołnierzy (rozpoczęte gimnazjum, znał biegle niemiecki w mowie i w piśmie) został szefem kancelarii Inspektoratu Osadnictwa Wojskowego w Poznaniu. Prowadził kancelarię tajną i ogólną, wydawał skierowania na działki osadnicze na ziemiach odzyskanych. Jego przełożonym byli sowiecki generał Iwan Mierzycan i ppłk Jan Górecki, przedwojenny działacz Komunistycznej Partii Polski. Jan Dziadzia, już jako członek Polskiej Partii Robotniczej, skończył służbę wojskową w 1946 r., a dwa lata później napisał podanie o przyjęcie go do pracy w Ministerstwie Bezpieczeństwa Publicznego. W archiwach IPN znajduje się podpisane przez niego zobowiązanie. „Ja Dziadzia Jan współpracownik MBP zobowiązuję się wiernie służyć sprawie wolnej, niepodległej i demokratycznej Polski. Zdecydowanie zwalczać wszystkich wrogów demokracji. Sumiennie wykonywać będę wszystkie obowiązki służbowe. Tajemnicy służbowej dotrzymam i nigdy jej nie zdradzę. W razie rozgłaszania wiadomych mi tajemnic służbowych będę surowo ukarany według prawa, o czym zostałem z góry uprzedzony” – czytamy w dokumencie z 17 marca 1948 r. Rok później, 26 lutego 1949 r., Jan Dziadzia złożył ślubowanie, które potwierdzono protokołem: „Ślubuję uroczyście stać na straży wolności, niepodległości i bezpieczeństwa państwa polskiego, dążyć ze wszystkich sił do ugruntowania ładu społecznego opartego na wewnętrznych, gospodarczych i politycznych zasadach ustrojowych Polski Ludowej i z całą stanowczością, nie szczędząc swoich sił, zwalczać jego wrogów (...)” – czytamy w protokole ślubowania, które złożył w IV Departamencie Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego m.in. przed płk. Józefem Kratko, byłym członkiem KPP, jednym z najgroźniejszych funkcjonariuszy MBP (w latach 50. był on w II Zarządzie Sztabu Generalnego, a w 1969 r., na skutek antysemickich czystek, wyjechał do Izraela). Jan Dziadzia i Józefa Deptuła poznali się na przełomie 1949/1950 i są przykładem tzw. resortowego małżeństwa. I chociaż takie związki były zalecane, to funkcjonariusze MBP na zawarcie małżeństwa musieli uzyskać zgodę przełożonych. „W dniu 6 VIII wpłynął do tutejszego wydziału raport porucznika Dziadzia Jan – st. referenta Departamentu IV w sprawie udzielenia zezwolenia na zawarcie związku małżeńskiego z sierż. Deptułą Józefą c. Jana, sekretarką VIII WUBP w Szczecinie. Po przeanalizowaniu akt osobowych ustaliłem: Ob. Józefa Deptuła c. Jana ur. 24 I 1929 r. w Warszawie pochodzenie społeczne robotnicze, członek PZPR (PPR), ZMO, ZWM. Do 1943 przebywała przy rodzicach, w tymże roku została schwytana i wywieziona na roboty do Niemiec. W Niemczech początkowo pracowała jako pomoc domowa, a następnie w fabryce amunicji. W fabryce istniała organizacja, która miała na celu sabotaże. Do w/w organizacji należała Deptuła Józefa. Po wyzwoleniu przez wojska amerykańskie wróciła do kraju 25 VIII 1945. Po powrocie zamieszkała u kuzynki w Białymstoku i przez w/w kuzynkę dostała się do pracy w aparacie BP w Organach BP od 10 V 1946. Obecnie na stanowisku sekretarki. Charakterystyki ma negatywne: Jest bardzo opryskliwa, zajmuje się plotkami i intrygami. O pracę nie dba. Ojciec w/w z zawodu rzeźnik zmarł w 1942 r., matka została rozstrzelana przez okupanta za handel. W/w nazwisko rodowe brzmi Rojer Hana c. Wolfa. Wobec powyższego proponuję udzielić zezwolenia na zawarcie związku małżeńskiego por. D
Zgłoś do moderatora
Cytuj
Odpowiedz

Dodaj odpowiedź:

Przerwa techniczna ... ...