Miałem kiedyś ten sam kłopot.
|
|
Nie wiem o co ta rozdmuchana afera. Ten plastikowy sracz stoi ze dwa lata w tym miejscu. Z resztą nie dalej jak 20 m od starego sracza. Kto ma głowę na karku, ten znajdzie. Bo jakieś tabliczki, zdaje mi się, jednak wiszą. I co to znaczy, że "o to nie wypada pytać na cmentarzu"?
|
|
Ja chodzę jak większość z butelką.
|
|
Skandal, żeby tak cmentarz wyglądał. Jak na jakiejś wsi zabitej dechami. Ledwo popada deszcz, a błoto do kostek. Alejki wyłożone szczątkami starych nagrobków z lastriko, pełne dziur, można sobie połamać nogi. Naprawdę wstyd!!!!!!!
|
|
Jak to z butelką? Sikasz na cmentarzu w butelkę? To ciekawe. Jesteś mężczyzną czy kobietą? Bo niby jak to się technicznie robi? Chowasz się w jakimś grobowcu i tam sikasz, czy masz wielki płaszcz i zasłaniasz się połami? Uchyl rąbka tajemnicy.
|
|
Ja sobie zorganizowałem taką butelkę z korkiem, taką z oranżady. Można ją zatykać wielokrotnie bo jest na specjalnych drutach. Takie butelki można jeszcze kupić w jednym z ważywniaków na Hrubieszowskiej. Gdyby ktoś sprzedawał je przy cmentarzu zrobiłby interes życia. Bo zawsze lepsze to niż sikanie w znicze. Pozdrawiam.
|
|
Jak potrzena naleci, a jest się gdzieś w centrum cmentarza, czy przy bramach, to się do tej plastikowej budki nie dobiegnie. Nie ma szans. Wiem bo sprawdzałem.
|
|
Jika, warzywa to się pisze przez rz. Ale, że się grzężnie i jest kłopot to prawda.
|
|
Jeśli ludzie siusiają po butelkach to gdzie cywilizacja?
|
|
Cmentarz jest dla zmarłych !
Ci nie mają potrzeb fizjologicznych.
Dziadek za wcześnie przyszedł. Mógł poczekać aż go
tam dostarczą.
PS. Przy murze od strony ul. przemysłowej jest toaleta nawet zamykana.
|
|
Administrator cmentarza jak zwykle "niedostępny" tak już sobie ustawił komunikator !
|
|
Taki piękny cmentarz a taki zaniedbany. I ciągle przestawiane są tam stare nagrobki, bo trzeba zrobić miejsce dla lastriko. Dziwię się, że konserwatorzy patrzą na to przez palce.
|
|
Problem jest pozostałością pewnego sposobu myślenia, według którego świętość miejsca takiego jak cmentarz (i jeszcze bardziej kościół) miałaby być nie do pogodzenia z istnieniem w sąsiedztwie czegoś tak "nieczystego" jak "toaleta", "ustęp" czy jak tam jeszcze go zwał... Ludzie w takim miejscu nie powinni mieć potrzeb fizjologicznych - a jeśli jednak mimo wszystko jemieli, tym gorzej dla nich: musieli się załattwiać "jakoś tam", "gdzieś tam" - a problemu oficjalnie nie było, o sprawie nikt nie mówił głośno.
Prawe 40 lat temu, na początku lat 70. XX w., żegnałem Ojca na Cmentarzu Rakowickim - jednym z najbardziej "prestiżowych" cmentarzy mojego rodzinnego Krakowa (w nieoficjalnym rankingu drugi po Salwatorze). Wśród licznych szczegółów i zdarzeń towarzyszących pogrzebowi pamiętam i to, że wkrótce potem, jak po zakończonej uroczystości znaleźliśmy się znów na ulicy przed bramą główną, Mama bardzo długo kucała pod murem cmentarnym, na wąskim pasku trawnika wydeptanego na klepisko, mając mur za plecami, a przed sobą ruchliwy chodnik - zaledwie symbolicznie osłaniana przez drzewko-samosiejkę i przez Ciocię,która towarzysząc Jej stała obok. Fizjologia organizmu dała Mamie znać o sobie nagle i gwałtownie podczas dochodzenia do bramy - potrzebując już, teraz, zaraz, w tamtym czasie i tamtym miejscu nie mogła załatwić się w żaden inny sposób. Czarne pończochy, czarny kostium, a nade wszystko ciężki nieprzejrzysty wdowi welon, osłaniający dokładnie całą twarz, tłumaczyły obcym bez słów całą sytuację (sytuację tę ów welon doprowadzał skądinąd do paradoksu: twarz Wdowy pozostawała niewidoczna - równocześnie każdy, kto tylko chciał, mógł oglądać Jej podwiązki...).
|
|
Mojej mamie też chce się sikać na cmentarzu, jak niema gdzie się wysikać to po postu sika w spódnice. Nawet jeśli ma majtki pod spódnicą, ostatnio wchodzi na cmentarz już bez majtek.
|
Dodaj odpowiedź:
Przerwa techniczna ... ...
|