Byłoby świetne, gdyby nie obawa o warunki, w jakich posiłki są przyrządzane. Czyste ręce i czyste ścierki, wyszorowane garnki. Łupież i wypadające włosy, pani domu próbująca zupkę w zanurzająca tę samą łyżkę wielokrotnie. Nie, dziękuję. Wprawdzie to samo może się zdarzyć w knajpce, ale tu jednak sanepid zagląda i odpowiadają za ewentualne zatrucia.
|
|
Kupić najtańsze ścierwo z promocji z kończącą się datą ważności za grosze... najebać przypraw i sprzedawać biedakom za kilkanaście złotych. Bez podatków, bez sanepidu, bez lokalu, kontroli... złoty interes.
|
|
Wegańskie, co?
Ciekawe co w takim razie robi na stole majonez?
Wegetariańskie to i może są.
|
|
To jest naprawdę straszny syf, wiem co piszę.
|
|
Hahahaha już zapraszam do siebie obcych. Jak mam ochotę to dzwonie po znajomych i jemy. I nikt nie musi mi płacić. Żadna aplikacja niepotrzebna.
|
|
Na której wsi pieczono chleb dla sąsiadów? Owszem, kiedy gospodyni piekła chleb to piekła go więcej, ale nie dlatego żeby rozdać go po sąsiadach, tylko po to by starczyło na caly tydzień dla rodziny. Bo pieczenie chleba było na tyle pracochłonnym zajęciem, że przy ogromie obowiązków na polu, oborze i w chlewie, nie było możliwe codziennie.
|
|
Na której wsi pieczono chleb dla sąsiadów? Owszem, kiedy gospodyni piekła chleb to piekła go więcej, ale nie dlatego żeby rozdać go po sąsiadach, tylko po to by starczyło na caly tydzień dla rodziny. Bo pieczenie chleba było na tyle pracochłonnym zajęciem, że przy ogromie obowiązków na polu, oborze i w chlewie, nie było możliwe codziennie.Generalnie wtedy to działało też jak waluta, po prostu dobra materialne wymienane na inne dobra. Kowalski piekł chleb i dawał go Nowakowi, Nowak ubił świnię i dał Kowalskiemu, wszystko na tak zwaną "gębę" po sąsiedzku, "ręka rękę myje" ale to było kiedyś, dzisiaj nie pójdziesz do elektryka i nie zapłacisz mu koszykiem jajek, a w autobusie nie zapłacisz za bilet bańką z mlekiem. Dlatego jakby ta aplikacja opierałą się wyłącznie na tranzakcjach bezgotówkowych miałoby to większy sens... tak mamy zwykłą szarą strefę... taki UBER/BOLT w wersji jadłodajni czy restauracji domowymi objadami. |
|
Hahahahaha a faktura VAT ? I inne zezwolenia ?? Prawo jest prawo czy nie ???
|
|
Czy weganie jedzą ziemniaki i marchew? Pytam poważnie
|
|
Jak nie dostanę paragonu to dzwonię do sanepidu, że sprzedają jedzenie bez odpowiednich zezwoleń. To ten sam rodzaj nieuczciwej konkurencji ci uber... dlaczego pani krysia w swojej garmażerce ma płacić setki złotych podatku a jakieś hipsterocwaniaki nie?
|
|
Byłoby świetne, gdyby nie obawa o warunki, w jakich posiłki są przyrządzane. Czyste ręce i czyste ścierki, wyszorowane garnki. Łupież i wypadające włosy, pani domu próbująca zupkę w zanurzająca tę samą łyżkę wielokrotnie. Nie, dziękuję. Wprawdzie to samo może się zdarzyć w knajpce, ale tu jednak sanepid zagląda i odpowiadają za ewentualne zatrucia.W skrócie: "Fuj!". |
|
"Generalnie wtedy to działało też jak waluta, po prostu dobra materialne wymienane na inne dobra. Kowalski piekł chleb i dawał go Nowakowi, Nowak ubił świnię i dał Kowalskiemu, wszystko na tak zwaną "gębę" po sąsiedzku, "ręka rękę myje" ale to było kiedyś, dzisiaj nie pójdziesz do elektryka i nie zapłacisz mu koszykiem jajek, a w autobusie nie zapłacisz za bilet bańką z mlekiem. "
Ale gdzie niby tak było? Wyhodowanie świni i przerobienie potem miesa z niej a upieczenie bochenka chleba to zupełnie inny nakład finansowy i inny nakład pracy. Bywały umowy w rodzinie czy u bliskich sasiadow, że jeden bije świniaka na Wielkanoc, dzielą się po połówce i każdy przerabia sobie sam, a drugi bije na Wielkanoc i robią tak samo. Ale na pewno nie było tak, że jeden hoduje świnie, robi później z niej kiełbasy, szynki itd i oddaje to za bochenek chleba. Nie mówiąc o tym, że byłby to straszny wstyd dla takiej gospodyni, gdyby w domu chleba nie było i trzeba było od sąsiada brać.
|
|
Hahahaha już zapraszam do siebie obcych. Jak mam ochotę to dzwonie po znajomych i jemy. I nikt nie musi mi płacić. Żadna aplikacja niepotrzebna.W samo sedno! Pozdrawiam. |
|
"Generalnie wtedy to działało też jak waluta, po prostu dobra materialne wymienane na inne dobra. Kowalski piekł chleb i dawał go Nowakowi, Nowak ubił świnię i dał Kowalskiemu, wszystko na tak zwaną "gębę" po sąsiedzku, "ręka rękę myje" ale to było kiedyś, dzisiaj nie pójdziesz do elektryka i nie zapłacisz mu koszykiem jajek, a w autobusie nie zapłacisz za bilet bańką z mlekiem. " Ale gdzie niby tak było? Wyhodowanie świni i przerobienie potem miesa z niej a upieczenie bochenka chleba to zupełnie inny nakład finansowy i inny nakład pracy. Bywały umowy w rodzinie czy u bliskich sasiadow, że jeden bije świniaka na Wielkanoc, dzielą się po połówce i każdy przerabia sobie sam, a drugi bije na Wielkanoc i robią tak samo. Ale na pewno nie było tak, że jeden hoduje świnie, robi później z niej kiełbasy, szynki itd i oddaje to za bochenek chleba. Nie mówiąc o tym, że byłby to straszny wstyd dla takiej gospodyni, gdyby w domu chleba nie było i trzeba było od sąsiada brać.... to był przykład, nie wnikałem w szczegóły transakcji i wartość tamtejszych towarów... Np. moi pradziakdowie oddali kawałek lasu sąsiadowi, za to sąsiad co roku przed świętami przywoził im (mimo, że już nie mieszkali na wsi) a to świnię, a to jakieś kiełbasy itp. i nic nigdy nawet grosza nie wziął, rozumiesz? Za dużo po prostu zmiennych aby określić, kto co za ile i komu dał? Bo to różnie bywało, i różni są ludzie. |
|
Czy weganie jedzą ziemniaki i marchew? Pytam poważnieA czemu nie? :) Swoją drogą fajny ten "wegański" majonez na stole... |
|
Bo ktoś gotującą dla kogoś nie będzie uważał na zachowanie podstawowych zasad higieny. Serio???? Ci ludzie również gotują dla siebie czy swoich bliskich. I mogą się podzielić większą ilością przez aplikację.
|
|
Kowalski piekł chleb i dawał go Nowakowi, Nowak ubił świnię i dał Kowalskiemu, wszystko na tak zwaną "gębę" po sąsiedzku, "ręka rękę myje" ale to było kiedyś.
|
Dodaj odpowiedź:
Przerwa techniczna ... ...
|