![]() |
w Lublinie trzeba wszystkich zwolnić i zatrudnić na nowo to 100% poprawiłoby się
|
![]() |
Co do lubartowskiejt trafna ocena. Fatalny szpital. Zero szacunku dla pacjenta, większość położnych i na trakcie porodowym i na noworodkach, niemiła, warcząca, bez poszanowania dla godności pacjentki. Poród fatalny, przebity na sile przez lekarza pęcherz płodowy, uciskanie na sile brzucha przez lekarki, młode gowniary, jak i starego lekarza. Brak możliwości porodu w pozycjach wertykalnych, zero udogodnień. Wszelkie standardy opieki okołoporodowej są łamane. Zero trzymania się planu porodu, wyśmiewanie się, ze taki się posiada. I o zgrozo, wszystko robią bez rękawiczek. Obrzydliwe. Ordynatorka, Wawrzycka, to osoba chamska, nie budząca zaufania u pacjentki. Niemiła i opryskliwa. Szpital zatrzymał się na etapie PRLu. Oddziałowa i jej zastępczyni chodzą hak wielkie Panie, ciagle niezadowolone z życia i ze wszystkiego. Najgorszy szpital w Lublinie. Nigdy więcej tam nie będę rodzic. Wstyd i hańba dla zawodu położnej, lekarza i w ogóle dla służby zdrowia. Dopóki się ten PRL nie zmieni, dopóty kobiety będą się bały i unikały naturalnych porodów jak ognia.
|
![]() |
Potwierdzam. Rodziłam w szpitalu na kraśnickiej. Najważniejsze to być tam pacjentką któregoś z lekarzy inaczej traktują cię jak wroga. Na dodatek takiego którego trzeba jak najszybciej się pozbyć bo czekają już inne kobiety których lekarze prowadzący tam przyjmują. Poczułam się tam jak na taśmie produkcyjnej. Tymbardziej że nie było miejsc a potrzeby były duże. Cała ciąża przebiegała książkowo, nawet nie miałam problemów z ćwiczeniami fizycznymi. Trafiłam tam celem obserwacji już pod koniec. Okazało się że mój stan się unormował i dziecku wcale się już nie spieszy. Podjęto jednak decyzję o wywołaniu porodu. Na 2 tygodnie przed terminem. Byłam przerażona bo mieli mnie wypisywać z powodu braku silnych skurczy. Pompowali we mnie oksytocynę a ja głupia podpisałam wszystko co mi kazano. Teraz z perspektywy czasu nie zgodziłabym się na to. Opieka nad dzieckiem i matką to już kompletna tragedia. Tam w ogóle nie starają się pomóc dostawić dziecka do piersi. Kobiety intuicyjnie muszą radzić sobie same. Nawet nie podpowiedzą jak ubierać takie maleństwo. Nie wiadomo do kogo się zgłosić. Panie siedzą i oglądają tv. W salach było bardzo zimno. Nasz grzejnik położne zabrały do siebie a my marzłyśmy. Sale przepełnione, masa osób wizytujących, no i my wśród nich z cyckami na wierzchu próbujące dostawic płaczące niemowlę. Faktem jest że dla świętego spokoju dają sztuczne mleko lub glukoze. I z głowy. Przez brak należytej opieki mój syn do tej pory nie doi cyca tylko muszę ściągać pokarm i podawać w butli. Gdy ruszyła laktacja i poszłam po pomoc bo mały nie chciał złapać piersi to położna wściekła jak osa przyszła, wyszarpała mnie, układała jak manekina na łóżku i bez slowa poszła. A mały nadal płakał. Okropnosc. Nigdy nikomu nie polecę rodzenia tam. Kierujcie się do mniejszych szpitali. Tam atmosfera jest bardziej rodzinna. Tutaj to czysta taśma produkcyjna.
|
Strona 2 z 2
Dodaj odpowiedź:
Przerwa techniczna ... ...
|