Galeria: Rzemieślnicy z Lublina
Lublin, ul. Kaprysowa 5/ 6a
Kiedyś to było całkiem inaczej. Wyrób, sprzedaż, handel obwoźny - po całym województwie jeździłem. Ale już z 10 lat będzie, jak się w te historie nie bawię.
Fachu uczyłem się 55 lat temu w pracowni krawieckiej na ul. 3 Maja 22. Matula mnie tam wysłała. Miałem 14 lat i nic do gadania. Tylko podstawówkę skończyłem.
Potem w różnych miejscach się popracowało. W „pierwszej krawieckiej”, w „Lubgalu“, a to wojskowym mundury się szyło. Potem garnitury sam robiłem i handlowałem. Ale to się skończyło. Teraz w ciucholandach po parę złotych kosztują, więc ludzie do krawca nie chodzą.
Pamiętam taką historię. Jako młody chłopak, szyłem spodnie dla jednego faceta. Na ul. Chopina miał zakład. Drogi, ekskluzywny, bo znał się na fachu. Jednej klientce parę razy musiał palto przerabiać. To jej nie pasowało, tamto nie pasowało. W końcu w nerwach wziął nożyce i pociął to palto na kawałki. Potem siadł na krześle, dostał zawału i umarł.
U mnie bywało różnie. Raz miałem parę złotych, raz nie miałem. Teraz czasem się zarobi, ale opłaty nie są małe. Ubezpieczenie, lokal, prąd, telefon. Na robaki się jeszcze zarobi i na krople do oczu, żeby spławik widzieć.
Żyje człowiek, bo się tak przyzwyczaił. Raz jest słodko, raz gorzko. Jak za słodko, to zemdli. Ale jakoś się wytrzymuje. Nie ma czym się pochwalić, ale grzech narzekać.
Używaj strzałek
na klawiaturze, aby przełączać zdjęcia