Starsze przeglądarki internetowe takie jak Internet Explorer 6, 7 i 8 posiadają udokumentowane luki bezpieczeństwa, ograniczoną funkcjonalność oraz nie są zgodne z najnowszymi standardami.
Prosimy o zainstalowanie nowszej przeglądarki, która pozwoli Ci skorzystać z pełni możliwości oferowanych przez nasz portal, jak również znacznie ułatwi Ci przeglądanie internetu w przyszłości :)
Suterena
- Mój dziadek urodził się w 1923 roku w kamienicy Brombergów. Jego dziadkowie mieli tam sklep. W suterenie. Polski sklep w żydowskiej kamienicy. To jest dziadek Ryszard i jego rodzice Helena i Zygmunt - mówi Jacek Chachaj i stuka palcem w pocztówkowej wielkości fotografię w sepii.
Kilkuletni Ryszard ma jasną twarzyczkę i minę chłopca, któremu kazali się ładnie ubrać i iść do fotografa. Ale lewą dłoń zwinął w pięść. Ma aksamitny beret włożony na jedno ucho, marynarkę i krótkie spodenki z rajtuzami. Całość dopełnia kokarda pod szyją. Stoi na tle sztywno ustawionych rodziców.
- W rodzinie opowieść o przedwojennym sklepie była taką trochę legendą. Czasami się o nim opowiadało, jakaś daleka krewna pamiętała szyld. Jestem historykiem, więc szperałem w dokumentach szukając informacji o przodkach i w „Spisie firm polskich i chrześcijańskich w Lublinie” z około 1933 roku w dziale „spożywcze artykuły” jest: M. Modrzejewski przy ul. 3 Maja 22. Michał Modrzejewski to ojciec Heleny, mamy mojego dziadka Ryszarda - opowiada Jacek Chachaj, pracownik naukowy na KUL. I dodaje, że dzięki zbieżności imion i nazwisk może mówić, że w jego rodzinie była Helena Modrzejewska, jego prababka.
Pan Jacek zna wspomnienia Adama Bromberga. I ten fragment, kiedy opisując kamienicę mówi o suterenach pod wysokim parterem, w których znajdował się warsztat, za którym mieszkał szewc i... sklepik, za którym mieszkał sklepikarz. Zapewne chodzi o jego przodków.
- Moja rodzina po jakimś czasie wyprowadziła się od Brombergów. Z pamiątek po nich mam fotografie, a po sklepie został moździerz. Wtedy, jak ktoś przychodził po pieprz czy kawę, dostawał je utłuczone w moździerzu. Mamy go do dziś, bo uratowała go moja mama. Dziadkowie chcieli wyrzucić. Już chyba był nawet na śmietniku - dodaje.
Sklep Michała Modrzejewskiego musiał być ówczesnymi delikatesami, bo nawet złodzieje uważali go za atrakcyjne miejsce. 26 listopada 1931 roku „Ziemia Lubelska” informowała o złapaniu szajki, która okradła sklep przodków pana Jacka. Łupy - artykuły żywnościowe, wyroby tytuniowe (pisownia oryginalna) i weksle - odzyskano a sprawców zatrzymano: 21-letniego Franciszka Bukowskiego* z ulicy Drobnej, 17-letniego Stefana Górskiego* z ulicy Czechowskiej i prostytutkę Marię Dajan*, sąsiadkę Stefana. Sprawcy w nocy z 21 na 22 listopada weszli do sklepu uszkadzając okiennicę i wybijając kratę. Właściciel szacował straty na 732 zł (artykuły) i 800 zł (weksle).
O sklepie spożywczym czynnym w kamienicy mówi ankieta budowlana z 1936 roku i dokumenty z 1940. W kwietniu 1947 roku administracja domu wydała zaświadczenie, że obywatel Czesław Ruszowski wydzierżawił lokal handlowy w suterenie, którego okna wychodzą na ulicę. Czynsz obywatelowi wkalkulowano w komorne za mieszkanie na parterze.
Dziś do sutereny i dawnego sklepu pradziadków pana Jacka wchodzi się od ulicy, ale schody i drzwi zamiast okien pojawiły się w latach 70. ubiegłego wieku. Wcześniejsze wejście od podwórza zasypano. Jego ślad powinien być za trójkątnym ogródkiem na podwórku. Teraz o dawnym wejściu do sklepu świadczy tylko ozdobny płotek z kutego żelaza.