Starsze przeglądarki internetowe takie jak Internet Explorer 6, 7 i 8 posiadają udokumentowane luki bezpieczeństwa, ograniczoną funkcjonalność oraz nie są zgodne z najnowszymi standardami.
Prosimy o zainstalowanie nowszej przeglądarki, która pozwoli Ci skorzystać z pełni możliwości oferowanych przez nasz portal, jak również znacznie ułatwi Ci przeglądanie internetu w przyszłości :)
Orkiestra Symfoniczna Filharmonii Lwowskiej
- To mega, mega trudne. U Strawińskiego, zwłaszcza w "Święcie wiosny" są takie różnice dynamiczne jak 1 milimetr i 20 metrów. Kiedy orkiestra uderzy tutti to, jak tu mówią panowie, trawa się kładzie. A zaraz gość w trzecim rzędzie gra na jakimś "pikolaku" czy oboju. Artykulacja jest ledwo, ledwo, ten instrument emituje cokolwiek, ale gra. Tak jak chce kompozytor. I jak ja będę kompensował to piano, wywrócę całą ideę utworu. Trudne zadanie, tak to zważyć, żeby ludzie na widowni mieli wrażenie, że nie ma nagłośnienia a mikrofony to element scenografii - mówi Marek Suberlak, o którym się mówi, że nie ma lepszego fachowca od nagłośnienia orkiestr. Od wielu lat pracuje na wielkich festiwalach od Sacrum Profanum, przez Kultury Żydowskiej i jazzowe po współpracę z filharmoniami.
Rozmawiamy na pustej widowni sali operowej, na scenie próba Orkiestra Symfoniczna Filharmonii Lwowskiej. Mój rozmówca w pół zdania przeprasza - muszę zgasić ten obój - idzie do konsolety, by po chwili wrócić do rozmowy o "Przejściach".
- Jest to sytuacja wyjątkowa. Normalnie orkiestra w pomieszczeniu zamkniętym jest bliżej słuchacza. Rolą naszą jest, by pomóc orkiestrze w cichych instrumentach. Tutaj, ponieważ się będzie działo mnóstwo innych rzeczy, musieliśmy odjechać z orkiestrą. Na kompletny koniec sceny, w miejsce niespecjalnie akustyczne. Oni grają w zupełnie innej przestrzeni niż widownia. Moja praca polega na tym, żeby słuchacz nie odczuł, że orkiestra jest nagłośniona. Jeśli mi się to uda, jestem zadowolony. Na całe wydarzenie rozstawiliśmy ponad 120 mikrofonów. W pomieszczeniu - relatywnie dużo. To jest standardowe dla koncertów plenerowych. Zdobywam nowe doświadczenie. Jeszcze tak dalekiej orkiestry w pomieszczeniu nie robiłem - przyznaje Suberlak, który po jutrzejszej realizacji Strawińskiego jedzie w trasę z Anną Maria Jopek. - A potem do Chin i Mongolii z międzynarodowym składem. Wracam do domu grubo po Wielkanocy. Mam w samochodzie cztery walizki, każdą na inny tydzień - żartuje. I przeprasza, bo musi iść coś poprawić.