Starsze przeglądarki internetowe takie jak Internet Explorer 6, 7 i 8 posiadają udokumentowane luki bezpieczeństwa, ograniczoną funkcjonalność oraz nie są zgodne z najnowszymi standardami.
Prosimy o zainstalowanie nowszej przeglądarki, która pozwoli Ci skorzystać z pełni możliwości oferowanych przez nasz portal, jak również znacznie ułatwi Ci przeglądanie internetu w przyszłości :)
strona 1 / 9
Andrzej Jaroszyński
polski anglista i dyplomata, konsul generalny RP w Chicago, zastępca Ambasadora w Waszyngtonie w stopniu radcy-ministra, ambasador w Norwegii, dyrektor Departamentu Systemu Informacji MSZ, Departamentu Ameryki MSZ, ambasador w Australii
• Co robił pan 30 lat temu?
– Pracowałem na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim, byłem dyrektorem Szkoły Letniej Kultury i Języka Polskiego. 4 czerwca byłem członkiem komisji wyborczej na lubelskim Czechowie i był to, że tak powiem, mój pierwszy kontakt z polityką, z ówczesnymi władzami, z administracją, bo w tej komisji byli ludzie, którzy zawsze bywali w takiej komisji. Ja byłem jednym z dwóch, czy trzech, którzy byli tam z ramienia Solidarności.
• Nastroje w komisji?
– Pierwsze kilka godzin to był okres takiej wrogości, kiedy patrzyliśmy sobie na ręce. Ja tam miałem bardzo prostą misję: pilnować, żeby nie było żadnych zakłamań i zafałszowań. Ale przyznam, że później, kiedy już zaczęliśmy sprawdzać głosy, kiedy okazało się że nasza strona ma już dużą przewagę i nie było już żadnych znaków zapytania - to druga strona zmiękła i wszystko o czwartej nad ranem zakończyło się nadspodziewanie dobrze. Nie sądziłem, że oni tak szybko wynik wyborów zaakceptują. To było pozytywne, dawało nadzieję na lepsze rozwiązanie. Pamiętam radosną atmosferę na ulicach Lublina, ale ta radość była podszyta lękiem, że nagle może nastąpić coś niedobrego. Nasz entuzjazm był ostrożny i podszyty sceptycyzmem. Raz już dostaliśmy stan wojenny, z tyłu głowy zawsze była myśl, że trzeba uważać.
• Jak zmieniał się stosunek Europy i Ameryki do naszego kraju?
– Co tu dużo mówić. To był dla nas jeden z największych, najwspanialszych atutów politycznych w rozmowach, w staraniach, żeby dostać się do NATO w Stanach Zjednoczonych. To nas także wyróżniło na świecie - w kontrze do naszej historii - bo przecież Polska przez długi okres czasu miała na Zachodzie wizerunek romantycznego rycerza, który ciągle ponosił klęskę i był przyczyną problemów. To było dla mnie zdumiewające, z jakim szacunkiem podchodzono do tego naszego zwrotu. I co ważne, dla Europy to jest dalej bardzo ważny moment w naszej historii. Jestem przekonany, że wszyscy nowi europosłowie mają świadomość, że zawdzięczają swoje stanowisko tym, którzy głosowali 4 czerwca. Trzeba też pamiętać, że Zachód patrzy na Polskę z ekonomicznego punktu widzenia, Ameryka zaczęła nas popierać nie z sympatii, ale z tego, że Polska zaczęła być krajem sukcesu ekonomicznego. Zachód zawsze patrzy na demokrację przez statystyki gospodarcze. Jak są dobre, jest uznanie i partnerski szacunek dla naszego kraju.
Waldemar Sulisz