Starsze przeglądarki internetowe takie jak Internet Explorer 6, 7 i 8 posiadają udokumentowane luki bezpieczeństwa, ograniczoną funkcjonalność oraz nie są zgodne z najnowszymi standardami.
Prosimy o zainstalowanie nowszej przeglądarki, która pozwoli Ci skorzystać z pełni możliwości oferowanych przez nasz portal, jak również znacznie ułatwi Ci przeglądanie internetu w przyszłości :)
strona 1 / 2
Ściana domu na ul. Krańcowej
Przemyślane działanie właścicieli posesji w porozumieniu z sąsiadami, aby ich ulica była ładniejsza. Upiększenie publicznej przestrzeni na miarę prywatnych możliwości. Magdalena Skiba: "Ślepa ściana domu, na którą musieli patrzeć nasi mili sąsiedzi zamieniła się w kawał zielonego, pionowego ogrodu i powiększyła ich gród o kilkadziesiąt metrów. Ta zielona ściana ma wiele zalet. O każdej porze roku wygląda odmiennie i za każdym razem cudownie. Chcę podkreślić praktyczne zalety pnączy. Przy największej ulewie ściana pod liśćmi pozostaje sucha (nie przypadkiem domy w Anglii bardzo często są porośnięte bluszczem). Pnącza wysysają całą wilgoć z murów. W naszym domu porośniętym bluszczem nawet w największe upały jest chłodno”
Ściana bloku na ul. Nowowiejskiego
Upiększanie osiedla poprzez zagospodarowanie elewacji w formie zielonej ściany górującej nad uroczym ogródkiem przy wejściu do klatki schodowej. Efekt czyjejś wieloletniej pracy i troski. Jacek Werner: "Latem kojąca zieleń i chłód, jesienią mocne pobudzające barwy, zimą podziwiać można strukturę pnączy. Naprawdę uroczy zakątek się zrobił. Jeśli chodzi o mieszkańców, z którymi rozmawiałem, bardzo im się to podoba. Aż strach pomyśleć o ocieplaniu budynku..." Zamiast szarej płaszczyzny (którą najwyżej można by pomalować na kolorowo) jest tam żywa ściana o ciekawej fakturze, poruszająca się na wietrze, ochładzająca otoczenie i zmieniająca się wraz z porami roku. Gdyby chodziło o jakąś technologię, powiedzielibyśmy, że jest to ściana "inteligentna"...
Podwórko na Peowiaków
Spektakularny, artystyczny efekt dzikich pnączy to atut w ofercie dla turystów zainteresowanych niestandardowym zwiedzaniem. "Artystyczne zarastanie miasta" zasługujące na uwagę szczególnie w centrum. Przykład, że nawet puste podwórko może zmienić się pod wpływem zieleni w przytulne miejsce. Warto też docenić za odwagę administratorów, ponieważ powstało wiele historii jak bluszcz niszczy elewację budynków. Zieleń w centrum miasta topnieje w oczach. Na miejscu wyciętych bądź uschniętych drzew nie dosadza się nowych ze względu na nieekonomiczny rozkład podziemnych sieci. Taka tendencja zapewne będzie jeszcze wiele lat obecna. Zazielenianie miasta jest jednak konieczne, by przygotowywać je do zmian klimatycznych, już coraz bardziej nam doskwierających. Bluszcze przeróżnych gatunków wydają się być idealne nawet tam, gdzie na dorodne drzewo nie ma miejsca bądź możliwości.
Budynek przy skwerze Zawistowskiego
Piękne połączenie architektury i gatunku pnącza. To jedno z piękniejszych miejsc w Lublinie. Gdyby tylko ulica Wyszyńskiego albo Misjonarska były bardziej uczęszczane, ten zakątek Lublina byłby ikoną miasta. Bardzo ciekawe jest też najbliższe otoczenie: mały dziedziniec poniżej poziomu ulicy ze starodawną barierką i podcienia od strony skweru tworzą wiele dodatkowych zakątków i widoków. Kolejne zielone zakamarki wyłaniają się przed nami w miarę jak się oglądamy to miejsce. Jest to przestrzeń, którą można aktywnie odkrywać i w której chciałoby się pobyć dłużej. Podobnie jak w innych przypadkach połączenia zieleni i architektury, tutaj trzeba pilnować, aby zieleń podkreślała piękno i nadawała obiektowi i jego otoczeniu fajnej, schładzająco-uspokajającej atmosfery. Zabytek choć usytuowany przy jednej z głośniejszych ulic centrum wydaje się dzięki otaczającej go zieleni zawsze tajemniczy i zachęcający do zatrzymania się i obejrzenia go z bliska.
„Wiszący ogród” przy Rymwida i Grażyny
Pnącza jako część kompozycji. Występują one u jej podstawy jako rośliny okrywające grunt, skarpę i ścianę oraz (do niedawna) jako pionowe elementy łączące kwietniki na balkonach. Podziw budzi różnorodność roślin. Wzorcowe połączenie murów i zieleni na osiedlu, w miejscu o specjalnym znaczeniu krajobrazowym: upiększenie eksponowanego punktu i ciekawy dizajn. Mieszkańcy znają to miejsce od pół wieku, więc należy ono już do lokalnej tradycji. Takie piękne zielone zakamarki na osiedlach mieszkaniowych są ciekawymi „jaskółkami” pokazującymi innym mieszkańcom, że niewiele trzeba by odmienić oblicze nawet blokowej ściany czy czasem topornych balkonów rodem z PRL. Brawa dla każdego z autorów, a także dla lokalnej społeczności, bo bez niej utrzymanie tej aranżacji byłoby trudniejsze.
Pergola na Fantastycznej
Prosty ogrodowy patent, który może służyć za inspirację dla innych osiedli. Kamila Jegieło: “Zwykły trejaż przy schodkach, który dzięki zastosowaniu pnączy nabiera jakże niebanalnego charakteru i wywołuje pozytywne emocje. Nagle zwykle przejście staje się jakby magiczne. Myślę, że choć króciutko, przemierza się je z zachwytem, bynajmniej ja mam takie odczucia." Ta pergola zajmuje eksponowany punkt, tworząc uczęszczaną bramę krajobrazową i osiedlowy landamark. Ale podobne pergole, a nawet całe ich szeregi, upiększą każdą alejkę, szczególnie miejsca ubogie w wyższą zieleń. Wszelkiego rodzaju konstrukcje, pergole, trejaże mogą stworzyć całkiem nową jakość w przestrzeni publicznej. Pnącza charakteryzują się tym, że nie mają dużych wymagań. W Polsce dopiero odkrywamy ich możliwości i tutaj mamy przykład.
„Zielony korytarz” między Skromną i Wojciechowską
Zielone tunele zamiast rozgrzanych, szerokich chodników zamieniają nawet najkrótszy spacer (np dojście do przystanku itp) w ciekawą przygodę dla zmysłów. Wrażenie zanurzenia w zieleni, otoczenia zewsząd przez rośliny, zawsze jest przyjemne. Zwiększa je efekt zaskoczenia i kontrastu, kiedy znajdujemy taki zakątek nieoczekiwanie w zurbanizowanym terenie. Jak zawsze, warto tylko pilnować rozrostu pnączy, żeby nie zarosły przejścia całkowiecie. Nocą problem poczucia bezpieczeństwa może dać odpowiednie oświetlenie. Korytarz tworzy winobluszcz zaroślowy (zwykle nie wytwarza przylg, do podpór przytwierdza się za pomocą wąsów czepnych) a także czarny bez, łopiany i korony drzew (obecnie roślinność w tym miejscu została zdecydowanie przycięta i nowy korytarz musi dopiero urosnąć…)
Tarasy Zamkowe (galeria handlowa Vivo!)
Planowe połączenie betonowego “kloca” z pnączami, które są nieoczywiste, nieprzewidywalne, nieokiełznane i plastyczne; świetnie dopasowuje się do różnych kształtów architektonicznych. Nadają komercyjnemu budynkowi "ludzkiego" charakteru. Dzięki nim wydaje się on mieć osobowość, tożsamość, wymyka się schematom, jak "wychodzenie" kreską poza kontury w dziecięcych kolorowankach. Tarasy nie dominują otoczenia (o ile to możliwe przy tej kubaturze), dzięi temu, że tworzą własny krajobraz roślinny. To miejsce pokazuje, że natura powinna być brana pod uwagę w projekcie każdego podobnego założenia. Beton nie zawsze musi być szary i smutny. Wiele dużych, betonowych brył, umieszczonych w zasięgu historycznego centrum i zabytków powinno się ukrywać i maskować w ten sposób, by nie zaburzały widoku. Niestety widać na przykładzie Tarasów, że zarastsnie pnączami, to czasem długotrwały proces, dlatego o nie również trzeba dbać.
Roślinne inspiracje w herbie Lublina
Lublin słynie z koziołka, ale w herbie obok niego jest też winne pnącze. Herbowe motywy pojawiają się w publikacjach ale i na elementach miejskich infrastruktury: studzienkach, słupach itp. Budują tradycję i tożsamość miejską, istotne wartości tworzące wspólną miejską, współczesną świadomość. Czemu więc nie otworzyć się również na obecne w herbie roślinne inspiracje i urzeczywistnić je? Tym bardziej, że pasują one do współczesnych wyzwań klimatycznych. Dla wielu osób może być to fajny pretekst do podkreślania i budowania zielonej tożsamości miasta poprzez popularyzację sztuki ogrodowej z pnączami w w roli głównej. Warto dodać, że według legendy lubelski koziołek był tak na prawdę kozą żywiącą mlekiem uciekających przed średniowiecznymi najazdami mieszczan.
Ogrodzenie szkoły na Błoniach
Najciekawszą porą roku dla tego miejsca jest jesień, kiedy ściana winobluszczu na ogrodzeniu szkoły na Błoniach przebarwia na czerwono. Gdy w pogodne popołudnie prześwietla ją słońce, widok zapiera dech w piersiach. To pnącze ma też inne zalety: robi wrażenie samą swoją wielkością, osłania boisko od strony alejki i vice versa (nawet jeśli jest pozbawione liści), tworzy zachodnią ścianę rozległego wnętrza krajobrazowego Błoni i umila pieszym drogę między al. Unii Lubelskiej a pl. Zamkowym i Starym Miastem. Ta zielona ściana jest żywa i ażurowa, zasłania ale i odsłania widok. Dzięki temu "zmiękcza" wizerunek znajdującej się za nią instytucji, sprawia że myślimy o niej jako miejsu otwartym na relacje, kontakt, zachęcającym do wejścia. Oto przykład jak niewielkim kosztem można zmienić przestrzeń. Ogrodzenie musi być, ale tylko od nas zależy, jak będzie wyglądało. Plus za walory edukacyjne: młodzi ludzie widzą, że płot nie musi być smutny i że można zagospodarować go tanim kosztem. A także widzą i czują jak przyroda się zmienia wraz ze zmianami pór roku i upływem lat.
Bluszcz przy Politechnice
Przykład przemyślanej ogrodowej aranżacji pośrodku bardzo ruchliwej i dość chaotycznej ulicy. Jej głównym elementem jest bluszcz pospolity, gatunek zimozielony, który może wspinać po pionowych podporach. Przyczepia się do nich za pomocą korzonków czepnych, natomiast bez podpór ścieli się po ziemi. Chłodna zieleń bluszczu i organiczna faktura liści otulająca pnie drzew wycisza i uspokaja, bo takie widoki znamy głównie z parków, ogrodów i lasów. Arażacja pełni rolę “witacza” u wejścia do Politechniki Lubelskiej, wpływając bardzo pozytywnie na jej wizerunek. Na tym przykładzie widać, że niektóre pnącza mogą zastąpić trawniki. Odpada problem koszenia. Inspiracja dla spółdzielni mieszkaniowych, aby zaczęły iść w tym kierunki i przy blokach sadziły rośliny okrywowe.
Bluszcz na Narutowicza
Wiele mówi się o tworzeniu w miejskich chodnikach szczelin dla roślin, które mają upiększyć widok i ochładzać powietrze w miejscach gdzie nie ma miejsca na trawniki lub drzewa. Okazuje się, że i u nas jest to możliwe - w ten sposób wyrosło pnącze na ul Narutowicza. Jest ono zaskakujące, bo nikt by się go tu nie spodziewał, a jednocześnie stanowi tak miłą odmianę w rytmie okien i wejść do kamienic. Zimozielony bluszcz pospolity wytworzył masę liści na pionowej powierzchni ścianym zajmując bardzo niewielką powierzchnię gruntu. Wiele osób obawia się, że pnącza niszczą elewacje, ale to nieprawda: pnącza po prostu nie mogą wspinać się po zniszczonej, nietrwałej elewacji. Dlatego gratulacje należą się osobom, które o niego dbają i które akceptują jego obecność. Dzięki nim odkrywamy nowe znaczenie hasła “Lublin miastem inspiracji”, bo pomysł ten można wykorzystać w bardzo wielu miejscach.