Galeria: Ślub Wioletty i Marcina Różyckich
To w takim dniu najważniejsze. A już po wszystkim przede wszystkim odpoczynku i mniejszej fali upałów – powiedzieli zgodnie małżonkowie.
Historia ich znajomości jest niezwykła. Para odnalazła się po 18 latach rozłąki. – Wiola to moja pierwsza miłość. Byliśmy parą, mając po kilka lat. Spotykaliśmy się w sanatorium, ona przyjeżdżała z Częstochowy, ja z Lublina. Już w wieku piętnastu lat byliśmy w sobie bardzo zakochani. Potem ona sobie ułożyła życie w Częstochowie, ja w Lublinie – opowiadał artysta w ubiegłorocznym wywiadzie dla Dziennika Wschodniego. – Odnaleźliśmy się przez telewizor. Wiola opowiadała swoim dzieciom o mnie, o tym jak bardzo mnie kocha. Kiedyś ją zawołały, bo wydawało im się, że widzą mnie podczas benefisu Marka Grechuty w Krakowie. Kiedy już nawiązaliśmy kontakt, wiedzieliśmy, że musimy być razem, bez względu na konsekwencje. Miłość daje mi wiarę w życie, pozwala odkrywać jego sens, bo miłość jest sensem życia.
Marcin Różycki przez kilka lat był członkiem Lubelskiej Federacji Bardów, z którą nagrał trzy płyty. Dwa lata temu wydał pierwszy solowy album „Erotyk zza kiosku”. Jest też autorem tomików wierszy „Iluzjonista” i „Pan Śmierć” oraz zdobywcą wielu nagród na festiwalach piosenki. Teraz pracuje nad kolejną płytą.
– Życzę mu przede wszystkim zdrowia i spełnienia kolejnych artystycznych marzeń. Najważniejsze życiowe już spełnił – poślubił kobietę, która kocha – mówi Elżbieta Cwalina, współwłaścicielka restauracji Hades–Szeroka, która organizowała wiele koncertów Różyckiego w Lublinie. – To artysta niezwykły, wielki talent, wrażliwość i osobowość.
Życzę mu wytrwałości i sił. Mam nadzieję, że niedługo spotkamy się na jego koncercie w Teatrze Starym – dodaje Piotr Selim, muzyk i współzałożyciel Lubelskiej Federacji Bardów.
Używaj strzałek
na klawiaturze, aby przełączać zdjęcia