Dzisiaj w szpitalu w Gdyni zmarł 27-letni strażak, który pracował w grupie płetwonurków zaangażowanych w poszukiwania Grzegorza Borysa, mężczyzny podejrzewanego o brutalne zabójstwo 6-letniego syna. 44-letni marynarz wciąż ukrywa się przed organami ścigania.
"Z wielkim smutkiem informujemy o śmierci strażaka PSP sekc. Bartosza Błyskala, płetwonurka Specjalistycznej Grupy Wodno-Nurkowej KM PSP w Gdańsku" – czytamy w komunikacie opublikowanym właśnie w mediach społecznościowych przez Państwową Straż Pożarną.
Do wypadku doszło także dzisiaj, wczesnym popołudniem. Nieprzytomnego strażaka wyciągnięto natychmiast ze zbiornika wodnego przy ul. Lipowej i ul. Źródło Marii w Gdyni. Trafił do szpitala, ale lekarze nie zdołali uratować jego życia.
Przypomnijmy, że Grzegorz Borys jest poszukiwany przez setki policjantów i mundurowych innych formacji od blisko dwóch tygodni.
Mężczyzna ukrywa się od momentu, gdy 20 października dokonał zabójstwa swojego 6-letniego syna. Ciało chłopca znaleziono wówczas w jednym z mieszkań przy ulicy Górniczej w Gdyni. Na zwłokach ujawniono rany cięte. Zabity został również pies.
Podejrzenia od razu padły na ojca dziecka, zawodowego wojskowego. Prokuratura postawiła mężczyźnie zarzut morderstwa ze szczególnym okrucieństwem, natomiast sąd wydał za mężczyzną Europejski Nakaz Aresztowania.
Grzegorz Borys wciąż pozostaje jednak nieuchwytny.