Mimo to byli więźniowie obozu na Majdanku są oburzeni publikacją w niemieckim dzienniku. A polski rząd grozi wydawcy gazety procesem.
Zapytaliśmy o artykuł redakcję "Die Welt”. Odpowiedź przyszła z Niemiec przed południem. - Użyte sformułowanie było błędne i nie do zaakceptowania - napisał Olivier Michalsky, zastępca redaktora naczelnego. - Za błąd przepraszamy - dodał.
Po południu redakcja wprowadziła w internetowej wersji artykułu korektę. Wycięto przymiotnik "polskich”, a pod tekstem wyjaśniono, że obóz na Majdanku był niemiecki.
Niemieckie media nie poruszają tego tematu. - Śledzę wszystkie informacje, ale żadna stacja o tym nie wspomina - mówi Uwe Stelzig z Berlina. - Wiedza Niemców o obozach koncentracyjnych jest niewielka.
- Coś okropnego! Jak oni mogą tak mówić? - mówi oburzona Ewa Walecka-Kozłowska. - Ludzie, którzy to napisali, nie mają pojęcia o Majdanku. Ja byłam tam przez rok i cztery miesiące. Do dzisiaj mi się to śni.
Walecka-Kozłowska zapowiada, że może przed każdym trybunałem, powiedzieć kto naprawdę zabijał na Majdanku. - To byli Niemcy - podkreśla.
Jego zdaniem potrzebna jest "bardziej zdecydowana akcja”. - Mam na myśli wytoczenie poważnego procesu sądowego na dużą skalę, za duże pieniądze, takiej gazecie. Tak, by odbiło się to echem w prasie światowej - wyjaśnia minister.
- Rozmawiałem już na ten temat z premierem Donaldem Tuskiem i szefem MSZ Radosławem Sikorskim. Jesteśmy jednomyślni.
- Moim zdaniem ten artykuł nie miał charakteru prowokacji. A sformułowanie "polski obóz” było raczej efektem ignorancji autorki i niechlujstwa redakcji - komentuje Grzegorz Plewik, wicedyrektor Muzeum na Majdanku.
(KRIS)