Proces morderców polskiego sierżanta US Marines Jana Pawła Pietrzaka i jego żony Quiany Jenkins wszedł w fazę prezentacji dowodów przez prokuraturę. Rozprawa w miniony piątek przyniosła prawdziwą rewelację.
Oskarżeni: 19-letni Emrys John, 20-letni Tyrone Miller, jego równolatek szeregowy Kevin Cox i o rok starszy Kesuan ("Psycho”) Sykes przybyli na salę, po raz pierwszy, w cywilnych ubraniach. Był to wynik prośby, z jaką wcześniej zwrócili się adwokaci, którzy przekonali sąd, że pomarańczowe więzienne uniformy stanowią element poniżający. Każdy z czwórki ma dwóch obrońców z urzędu.
Na przeciw miejsca zajęli prokurator Daniel DeLimon i rodziny ofiar. Faye Jenkins przybyła z mężem, matką i liczną rodziną. Henryce Pietrzak towarzyszył natomiast konsul prawny Konsulatu Generalnego RP w Los Angeles Wojciech Bergier oraz grupa przyjaciół jej syna. Uczestnictwo polskiego dyplomaty dostrzegły wszystkie media.
Jak dowiedzieliśmy się, Henryka Pietrzak zwróciła się do ministra sprawiedliwości RP Andrzeja Czumy z prośbą o interwencję prawną. Polski marines od urodzenia był bowiem obywatelem RP. W rozmowie z nami min. Czuma powiedział, że podchodzi do listu Henryki Pietrzak z najwyższą powagą i zamierza niebawem z nią rozmawiać.
Kiedy sąd zajął miejsce za stołem, a strażnik sądowy oznajmił, że wszyscy mogą usiąść, matka Jan Pawła Pietrzaka nadal stał wpatrując się w morderców syna.
Oni patrzyli jednak w drugą stronę. W odróżnieniu od poprzednich wizyt na sali sądowej, mieli podniesione głowy i nie sprawiali wrażenia, aby sytuacja robiła na nich szczególne wrażenie. Emrys John, egzekutor ofiar nawet się uśmiechał.
Jako pierwszy rozpoczął zeznania detektyw Benjamin Ramirez, który jako pierwszy był na miejscu zbrodni. Jego relacja był wstrząsająca.
W salonie domu znalazł zwłoki obojga małżonków. Zostali skrępowani, a usta zaklejono im plastikową taśmą. Quiana leżała na plecach. Pomiędzy jej nogami leżał wibrator, którym była gwałcona. Emrys John dwukrotnie strzelał w jej głowę. Za nią leżał Jan. W jego głowę zbrodniarz oddał trzy strzały.
Po dokonaniu zbrodni oprawcy podpalili mieszkanie, co miało zatrzeć ślady zbrodni.
Mordercy zrabowali z mieszkania gotówkę, biżuterię, sprzęt elektroniczny, książeczkę czekową Quiany. Nawet mundur galowy Polaka wraz odznaczeniami. Większość tych rzeczy znaleziono potem w mieszkaniu Millera. Miał tam także kilkanaście jednostek broni i trzy skradzione paszporty.
Prawdziwą rewelacją okazały się jednak zdjęcia zaprezentowane sądowi przez detektywa. Na ścianie i lustrze widać rasistowskie napisy "Nigger lover” ("Murzyńska kochanka”). Potwierdzają one podejrzenia zgłaszane przez obie rodziny ofiar, że to mordercy nie kierowali się motywem rabunkowym.
Henryka Pietrzak zabrana przez policję do domu syna i jego żony, w trzy dni po zbrodni, dostrzegła ślady zmywania ściany i lustra. Dopytywała, co się na nich znajdowało. Odpowiedzi nie otrzymała. Natomiast zarówno biuro szeryfa, jak i prokuratura utrzymywały, że nie znaleziono nic, co mogłoby wskazywać na zbrodnię z nienawiści. Pytany o to przez dziennikarzy prokurator DiLemon odmówił wyjaśnień.
Zdaniem obserwatorów procesu ten fakt może bardzo przyśpieszyć proces. Następną sprawę wyznaczono na 8 maja br.
Po zakończeniu rozprawy obie matki udały się na cmentarz, gdzie pochowani są Quiana i Jan Paweł.
- Nigdy nie przestaniemy cierpieć, bo nikt nam dzieci nie zwróci. Jedyną pociechą może być tylko nadzieja, że sprawiedliwość dosięgnie zbrodniarzy - powiedziała nam Henryka Pietrzak