Sprawa milionowych pożyczek dla Janusza Palikota od anonimowych spółek z rajów podatkowych nabiera tempa. Premier Donald Tusk dał lubelskiemu posłowi kilkanaście godzin na wyjaśnienie tej kwestii.
Poseł PO wszystkiemu zaprzeczył i powiedział, że tekst to "element ataku politycznego, mającego na celu podważenie pozycji w partii oraz wiarygodności Platformy Obywatelskiej w czasie kampanii wyborczej".
Lubelski poseł zapowiedział też skierowanie sprawy do prokuratury, przeciwko autorom tekstu i Romanowi Giertychowi, który według Palikota, "pomagał" dziennikarzom w pisaniu artykułu i mógł ujawnić materiały z prowadzonego w tej sprawie śledztwa. Giertych występuje w nim jako pełnomocnik byłej żony Palikota.
Poseł dodał też, że wystąpi Okręgowej Rady Adwokackiej w Warszawie o pozbawienie Giertycha prawa do wykonywania zawodu adwokata.
- Wówczas, kiedy pojawiają się podejrzenia o działania sprzeczne z prawem prokuratura wszczyna postępowanie. Nie ma świętych krów i nie będzie, przynajmniej póki my będziemy decydowali o tym, co się w tych sprawach dzieje - mówił Tusk.
Tusk powiedział, że rozmawiał już na ten temat z Palikotem. - Poseł ma kilkanaście godzin na wyjaśnienie tej kwestii - powiedział Tusk.
Publicyści "Dziennika" uważają, że Palikot wpadł po ich tekście w panikę. - Palikot jest po prostu spanikowany, wpadł w popłoch, strzela absolutnie na oślep i nie trafia w cel. Niech lepiej odpowie na pytanie, kto jest właścicielem firm, z których dostaje pożyczki - powiedział TVN24 Michał Majewski, jeden z autorów artykułu.