Trzeba było interwencji Prokuratury Generalnej, żeby prokuratorzy z Kraśnika uznali wyłudzenie ponad 6 tysięcy złotych zasiłku dla bezrobotnych za przestępstwo. W końcu oskarżyli o to Tadeusza P., jednego z najbogatszych mieszkańców miasta.
Kraśnicka prokuratura postawiła Tadeuszowi P. zarzut oszustwa, ale zaraz potem umorzyła dochodzenie ze względu na tak zwaną znikomą szkodliwość społeczną. Ale na tym sprawa się nie zakończyła. W Kraśniku było o niej głośno. W końcu ktoś napisał anonim do Prokuratury Apelacyjnej w Lublinie. A ta, po zbadaniu akt sprawy, wystąpiła do Prokuratury Generalnej o podjęcie na nowo postępowania. W Warszawie uznali, że nie można tak łagodnie ocenić wyłudzenia zasiłku przez osobę zamożną, która ma mercedesa, jaguara, działkę, dom i 50 hekatrów ziemi
Z wytycznych Prokuratury Generalnej jasno wynikało, że Tadeusza P. należy oskarżyć. I to nie tylko o wyłudzenie zasiłku, ale również o złożenie fałszywych zeznań, bo podczas rejestracji w urzędzie pracy nie przyznał się, że ma gospodarstwo rolne.
- To nie są czyny o znikomej szkodliwości - uważa Małgorzata Samoń, prokurator rejonowy w Kraśniku. - Sporządziliśmy więc akt oskarżenia i sprawa trafiła do sądu.
Tadeuszowi P. grozi teraz co najmniej pół roku więzienia. Biznesmen tłumaczy się niewiedzą. Gdy sprawa wyszła na jaw, zwrócił pieniądze. Sąd Rejonowy w Kraśniku nie wyznaczył jeszcze terminu procesu.