W Kraśniku brakuje izby wytrzeźwień. Najbardziej cierpi z tego powodu szpital powiatowy,
- Czasami mamy na oddziale nawet kilka osób jednocześnie. Od wiosny do jesieni średnio trzech pacjentów na tydzień. To jest kilkaset osób rocznie. A za pobyt pijanej osoby na SOR nikt nam nie płaci, są to więc tylko i wyłącznie straty dla szpitala - załamuje ręce Piotr Krawiec, dyrektor SP ZOZ w Kraśniku. Szpital wprawdzie za każdym razem wystawia rachunek delikwentowi. Jednak najczęściej są to osoby bez jakichkolwiek dochodów, więc nie mają z czego płacić. W takim przypadku i komornik jest bezradny.
Ale nie tylko pieniądze stanowią poważny problem. Wiele razy bywało tak, że trzeźwiejący osobnicy byli agresywni. Personel szpitala zaś nie ma ani możliwości, ani umiejętności obronienia się i skutecznego radzenia sobie w takich przypadkach. Kilka tygodni temu trzeźwiejący mężczyzna dotkliwie poturbował pielęgniarkę. Awanturował się, rozbijał szyby. Jednej z pielęgniarek uszkodził ścięgna w ręce. Przeszła długotrwałe i bolesne leczenie oraz rehabilitację.
Pijanych mężczyzn muszą oglądać także pacjenci przychodzący do szpitala po pomoc. Dlatego dyrekcja chce wreszcie unormować tę sprawę.
- Prowadzenie izby wytrzeźwień nie należy do naszych obowiązków. Zamierzam w najbliższym czasie rozmawiać z władzami na ten temat. Jeżeli okaże się, że samorządy powinny finansować taką pomoc, to będziemy tego wymagali. Jeśli nie, to zwrócę się o rozważenie możliwości finansowania pobytu takich pacjentów na naszym oddziale ratunkowym - zapowiada dyrektor Krawiec.