Pacjenci z Kraśnika i okolic coraz częściej wybierają janowski szpital i tam jeżdżą na zabiegi rehabilitacyjne. Powód? U siebie muszą długo czekać, by ktoś im pomógł pozbyć się bólu.
Podobnie myśli więcej pacjentów i zamiast czekać po kilka tygodni ze skierowaniami na rehabilitację w ręku, wolą wydać pieniądze na dojazdy.
- Taka migracja po zdrowie nie wynika z tego, że w kraśnickiej przychodni ludzie źle pracują. Po prostu robimy tak dużo zabiegów, że na niektóre trzeba czekać. Są zabiegi, które trzeba robić w określonych cyklach - po kilka. Dlatego mamy takie odległe terminy rozpoczęcia kolejnych zabiegów u następnych pacjentów - wyjaśnia Piotr Krawiec, dyrektor SP ZOZ w Kraśniku.
Jednak jakoś tak się dzieje, że na takie same zabiegi pacjenci w Janowie nie czekają w ogóle.
- Staramy się nie odsyłać ludzi z kwitkiem. Wykonujemy wszystkie zabiegi, nawet ponad limity ustalone z NFZ. Ale to już na nasze ryzyko. Będziemy się starać jakoś renegocjować wcześniejsze kontrakty - wyjaśnia Grażyna Szabat, asystentka dyrektora SP ZOZ w Janowie Lubelskim.
- Może to kwestia organizacji pracy. Nasz oddział fizykoterapii pracuje na dwie zmiany od godziny 8 aż do 17. Dlatego pacjenci nie muszą czekać w kolejkach. Dodatkowo fizykoterapia przyjmuje nie tylko pacjentów z poradni. Pracownicy zajmują się także pacjentami z oddziału rehabilitacji naszego szpitala - dodaje Szabat.
Być może oczekiwanie pacjentów z Kraśnika skróci powstający właśnie odział rehabilitacji. Oddział zacznie działać od początku roku. Na początek NFZ przyznał kraśnickiemu szpitalowi 300 tys. złotych w ramach kontraktu na 2007 rok.
Gdzie się leczyć
5 tysięcy zabiegów.