We wtorek wieczorem zapłonęły suche trzciny na łąkach, na granicy Ciechanek i Łęcznej, przy tzw. grobli tureckiej. Według naszego Czytelnika, ogień mógł podłożyć burmistrz Łęcznej. Teodor Kosiarski zaprzecza i zarzuca kłamstwo naszemu informatorowi.
– Widziałem moment podkładania ognia przez tego człowieka – pisze nasz informator. – Zanim wyjąłem aparat fotograficzny, zaczął pospiesznie oddalać się z tego miejsca. Ruszyłem za nim. Skierował się w kierunku lasu, prawdopodobnie chciał mnie zgubić.
Nie zgubił. – Zadałem mu pytanie: Dlaczego podpalił łąkę. On udał, że nie wie, o czym mówię. Udało mi się zrobić mu zdjęcie – pisze nasz informator (to zdjęcie mamy w redakcji – jest na nim burmistrz Kosiarski).
Dodaje, że potem udał się w kierunku wozów straży pożarnej, które przyjechały gasić trawy. Gromadzącym się pokazał zdjęcie "podpalacza”, a oni rozpoznali w nim burmistrza.
Burmistrz Teodor Kosiarski nie zaprzecza, że był tam w tym czasie. – Mam w tych okolicach łąkę i codziennie chodzę na spacer z psami. To teren podmokły, od lat zdegradowany przez działalność bobrów. Rzeczywiście, zauważyłem na mojej łące ogień. Ba, nawet sobie pomyślałem, że to nieźle, bo w miejsce bezużytecznych trzcin i turzyc wyrośnie pożyteczna trawa, która przyda się w gospodarstwach okolicznych rolników – opowiada Kosiarski.
Dodaje: Rzeczywiście, po mojej łące kręcił się jakiś człowiek. W pewnym momencie podszedł do mnie, krzycząc, że podpaliłem łąkę. Nonsens. Tylko spacerowałem. Nagle zrobił mi zdjęcie. Zapytałem, czy ma moje pozwolenia na robienie zdjęć. Jeżeli ma jakiś problem, to niech zgłosi sprawę na policję – relacjonuje Kosiarski.
Mł. bryg. Dariusz Lis, komendant Państwowej Straży Pożarnej w Łęcznej: 13 marca o 17.29 mieliśmy wezwanie do palącej się łąki w Ciechankach. Pojechał tam nasz zastęp. O 18.26 dyżurny odebrał anonimowy telefon z informacją, że młody człowiek zrobił zdjęcia podpalacza. Nie podał jednak nazwiska. Dyżurny poprosił, aby sprawę zgłosił na policję.
Grażyna Mazur z Komendy Powiatowej Policji w Łęcznej: Nie prowadzimy żadnego postępowania w sprawie tego podpalenia.