Dwaj mężczyźni zatrzymani przez bydgoską policję w sprawie brutalnego morderstwa pochodzą z Lubartowa. Jeden jest byłym policjantem. Wyleciał ze służby za spowodowanie wypadku.
To tam, w pobliskim lesie, 4 października przypadkowy grzybiarz znalazł zwłoki 20-letniej kobiety i 29-letniego mężczyzny. – Zamordowana kobieta trudniła się nierządem – mówi Jan Bednarek, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Bydgoszczy.
Mężczyzna najprawdopodobniej był pracownikiem podbydgoskiej firmy produkującej meble. 20-latka zginęła od ciosów nożem. 29-latka zasztyletowano i postrzelono. Miał na ciele liczne rany od noża oraz inne ciężkie obrażenia, o których prokuratura nie chce mówić. Bandyci zastawili w lesie samochód, którym przyjechał 29-latek.
Na filmie ze stacji benzynowej widać samochód, a w nim dwóch mężczyzn i kobietę – 19-latkę z Grudziądza, która zaginęła w dniu zbrodni i nie odnalazła się do dziś (ona także miała pracować jako prostytutka w okolicach Stryszka). Wcześniej ten sam samochód, z tymi samymi ludźmi, krążący po lesie w pobliżu miejsca zbrodni miały widzieć jeszcze dwie prostytutki pracujące przy drodze.
Obaj mężczyźni zostali zatrzymani w ubiegłym tygodniu. Z nieoficjalnych informacji wynika, że podejrzani mają po 30 lat i mieszkają w Lubartowie. Jeden z nich to były policjant Piotr D. Drugi – to jego znajomy Wojciech J.
– Nie potwierdzam, nie zaprzeczam. Dla dobra śledztwa nie udzielamy żadnych informacji w tej sprawie – ucina prokurator Bednarek. – Mogę jedynie powiedzieć, że wobec zatrzymanych zastosowano trzymiesięczny areszt tymczasowy.
Udało nam się ustalić, że Piotr D. w 2002 roku został dyscyplinarnie zwolniony z policji za spowodowanie wypadku drogowego. – Miał u nas krótki epizod, nie służył nawet trzech lat – wspomina lubartowski policjant, który go pamięta.
Obaj mężczyźni nie przyznają się do winy. Grozi im dożywocie. (DJ)