Biuro lustracyjne Instytutu Pamięci Narodowej w Lublinie prześwietliło lubartowskiego starostę Mariana Starownika: przesłuchiwało funkcjonariuszy byłej Służby Bezpieczeństwa, szukało dokumentów w archiwach. Orzekło, że starosta agentem bezpieki nie był.
W ubiegłym roku IPN opublikował, że Starownik w 1984 roku został zarejestrowany w kategorii kandydat na tajnego współpracownika przez Wydział IV WUSW w Lublinie, zaś w 1985 r. przerejestrowany na TW o pseudonimie "Roman”. Z ewidencji został zdjęty 30 października 1989 roku ze względu na "wybór do Sejmu”.
IPN znowu zajął się przejrzeniem co posiada na ten temat w swoich archiwach. Gdyby znalazł dowody świadczące współpracy, wystąpiłby do sądu o wszczęcie postępowania lustracyjnego. Doszedł do wniosku, że mimo formalnej rejestracji, Starownik z SB nie współpracował.
– Złożył więc zgodne z prawdą oświadczenie lustracyjne – informuje Daniel Załuski, naczelnik biura lustracyjnego IPN.
Bliższych informacji w tej sprawie IPN nie udziela.
– Wiem, że byli przesłuchiwani esbecy, pokazywano im moje zdjęcie, twierdzili, że mnie nie znają – dodaje Starownik. – Jeden z nich powiedział, że ktoś z Warszawy kazał mnie zarejestrować. Wiem, że miałem "opiekunów” z SB, ale nikt mi żadnej współpracy nie proponował.