Josias Kumpf, oprawca z obozu w podlubelskich Trawnikach, podejrzewany o mordowanie więźniów, zostanie wyrzucony z USA.
Były SS-man ma dziś 83 lata i mieszka w 80-tysięcznym Racine (Wisconsin) nad jeziorem Michigan. Przez lata ukrywał swoją przeszłość. W tym tygodniu wyszło na jaw, że uczestniczył w największej egzekucji II wojny światowej w Europie - Akcji Dożynki.
- Jego zbrodni nie zmniejszył upływ czasu. Dlatego sąd postanowił usunąć go ze Stanów Zjednoczonych - mówił amerykańskim dziennikarzom Matthew Friedrich, asystent prokuratora generalnego.
Kumpf służył w obozie koncentracyjnym w Sachsenhausen, później brał udział w egzekucji w Trawnikach. 3 listopada 1943 roku Niemcy - w ramach Akcji Dożynki - rozstrzelali tam 8-10 tys. Żydów z miejscowego obozu pracy.
Dotarliśmy do kobiety, która pamięta te wydarzenia. - Och, jak Niemcy ich okropnie bili, ja nie mogłam na to patrzeć - 93-letnia Aleksandra Nizio zasłania oczy rękami. Z rodzeństwem mieszkała w Trawnikach w dróżnikówce obok obozu. - My z Żydami dobrze żyliśmy, sprzedawaliśmy im jajka, mleko. Niemcy przez osiem godzin bili i strzelali z karabinów maszynowych. Później przez kilka dni palili ciała. Nie chcę tego pamiętać.
Przyciśnięty przez amerykańskich śledczych Kumpf powiedział, że do SS wcielono go siłą i nie brał udziału w mordach. Przyznał jednak: Po egzekucji wyszukiwałem półżywe osoby, a jeśli ktoś próbował uciec, miałem go zabić.
Były SS-man może jednak uniknąć kary. Zostanie deportowany do Niemiec, Austrii
(z tego kraju przyleciał do USA) lub Serbii.
Krwawy listopadowy dzień w Trawnikach przeżyło zaledwie pięć osób.