Skutki blokady pierwsze odczuły Zakłady Azotowe "Puławy”. Ale polski dystrybutor zapewnia, że gazu w naszych domach nie zabraknie.
- Przygotowaliśmy się na taką sytuację - zapewnia Grzegorz Kulik, kierownik działu komunikacji korporacyjnej w "Azotach”. - Mamy specjalną procedurę, która zapewnia bezpieczeństwo procesów technologicznych "Azoty” to największy przemysłowy odbiorca gazu w Polsce, zużywający rocznie ok. 800-900 mln m sześc. Tego surowca m.in. do produkcji nawozów sztucznych. Ale według Kulika, działalność firmy nie jest zagrożona, gdyż obecne dostawy gwarantują rentowność produkcji.
Po zakręceniu kurka na rurze biegnącej przez Ukrainę gaz płynie do nas przez punkt Wysokoje na granicy polsko-białoruskiej. Jak informuje PGNiG, dostawy z kierunku wschodniego wynoszą 84 proc. zaplanowanych.
- Zapewniam jednak, że nie będzie żadnych ograniczeń dla gospodarstw domowych - uspokaja Joanna Zakrzewska, rzecznik PGNiG. I dodaje: Zwiększyliśmy pobór z magazynów.
Według wicepremiera Waldemara Pawlaka Polska dzięki rezerwom może stabilnie funkcjonować przez trzy tygodnie.
Tymczasem na Lubelszczyźnie gazu nie brakuje. Kopalnia Gazu Ziemnego i Ropy Naftowej Lublin w Świdniku Dużym ma 10 odwiertów m.in. w okolicach Rudnika, Wólki Lubelskiej i Świdnika Dużego.
Miesięczna produkcja kopalni to ok. 6,5 miliona m sześc. gazu najwyższej jakości. To niemal połowa potrzeb Lublina. Dla porównania - miesięczne potrzeby całego województwa szacowane są na ok. 30 mln m sześc.
Ale nasz gaz nie trafia bezpośrednio do lubelskiej gazowni. - Wydobywamy i oczyszczamy go, a następnie przesyłamy do krajowego systemu gazownictwa - mówi Antoni Magryś, kierownik zmiany w kopalni. - Tam łączy się z gazem importowanym i dopiero płynie na Lubelszczyznę.
(bn, pab)