Mieszkańcy Łagiewnik i Baszek w pow. lubelskim od lat czekają na solidną drogę do Pliszczyna. Nic z tego. Drogowcy załatali dziury ziemią z gruzem.
– To najkrótsza droga do szkoły dla dzieci z Baszek i Łagiewnik. I męka dla kierowców, i pieszych – mówi Elżbieta Jaroszewska, sołtys wsi Łagiewniki. Po zimie droga była w fatalnym stanie: koleiny, dziury, błoto.
– We wtorek przyjechali drogowcy z Bełżyc i nawieźli ziemi z gruzem. Potem sami się kilka razy w tym błocku zakopali. Teraz na niektórych odcinkach to jedna wielka breja z koleinami. Mamy już tego dość – mówi Janina Chołost, mieszkanka Łagiewnik. – Od lat czekamy na normalną drogę, choćby solidnie utwardzoną tłuczniem, a nie tym, co przywieźli – dodaje Chołost.
– Jedno wyjście do szkoły i muszę prać dzieciom spodnie. Ludzie mają tego po dziurki w nosie i zapisują pociechy do innych szkół. Albo jeżdżą dookoła, nadkładając 10 kilometrów. Ale nie każdy ma samochód. Ludzie są skazani na tę drogę – dodaje Agnieszka Ziemichód z Łagiewnik. – Popękane miski olejowe i zniszczone zawieszenie to tutaj codzienność. To jest tor przeszkód dla czołgów – dodaje Janusz Żyrot, kierowca z Baszek.
Tymczasem, drogowcy nie mają sobie nic do zarzucenia. Równanie drogi to dzieło Zarządu Dróg Powiatowych w Lublinie z siedzibą w Bełżycach.
– To droga gruntowa. Dlatego do równania nawierzchni użyliśmy materiału z rozbiórki, czyli ziemi z gruzem. Wprawdzie lepiej byłoby nawieźć tam tłucznia, ale, niestety, ograniczone środki wymuszają na nas użycie takiego budulca. Z naszego doświadczenia wynika, że dobrze sprawdza się na innych drogach tego typu. Za kilka dni na odcinku od Łagiewnik do Pliszczyna pojawi się nasz kierownik i w razie potrzeby po raz kolejny wyślemy tam równiarkę – tłumaczy Anna Woźnicka, zastępca dyrektora ZDP w Bełżycach.
Przypomina jednocześnie, że po drodze gruntowej nie mogą poruszać się pojazdy cięższe nić 8-tonowe.
– A z naszych informacji wynika, że jeżdżą tam nawet 40-tonowe ciężarówki. Tak ciężkie pojazdy zawsze zniszczą taką drogę. Fizyki nie można oszukać.
Mieszkańcy jednak nie składają broni i myślą o kolejnych krokach. – Tak nie można żyć – kończy sołtys Jaroszewska.