– Nie użyczaliśmy tej spółce bazy danych abonentów. Nie ma mowy o wycieku informacji. Sprawdzaliśmy w centrali TP SA. Poza tym, pewne informacje się nie pokrywają – zapewnia Stella Widomska. – Nasza baza danych jest dobrze zabezpieczona. A nieliczni pracownicy, którzy mają do niej dostęp, są stale kontrolowani.
– Ktoś do mnie dzwonił i powiedział, że jest dla mnie książka telefoniczna. Poszłam po nią do biura TP przy ul. Jutrzenki. I okazało się, że spisu nie ma. Za to był w kiosku obok domu. Ale musiałam zapłacić, prawie 20 złotych – żali się pani Agnieszka.
Tymczasem spis telefonów wydawany przez TP SA jest rozdawany za darmo. Po jego odbiór nie trzeba się nigdzie zgłaszać. Telekomunikacja przysyła go bezpłatnie abonentom, którzy wypełnili wcześniej druk zamówienia, który dostali wraz z rachunkiem za usługi.
Abonenci są zaniepokojeni tym, że ich dane wpadły w niepowołane ręce. I dzwonią do wydawcy spisu. Ale pod krakowskim numerem Rubin Press słyszą tylko: „nie ma takiego numeru”. Kilku osobom udało się skontaktować z właścicielem wydawnictwa Piotrem Iskrą. Usłyszeli, że wszystko odbyło się legalnie. Abonenci grożą krakowskiemu wydawcy sądem. Podobnie jak telekomunikacja, która zarzuca spółce Rubin Press nieuczciwą konkurencję.