Major Mariusz S., komendant strażnicy granicznej w Skryhiczynie pod Dobienką, odbierał na granicy nielegalnych emigrantów. Jego zastępca, chorąży Piotr S. ubezpieczał, przerzut. Obaj odpowiedzą za to przed sądem.
a Piotr S. - 1,4 tys. zł.
- Propozycja została zaakceptowana - powiedział nam wczoraj Andrzej Jeżyński, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Lublinie. - Wraz z aktem oskarżenia do sądu skierowaliśmy wniosek o wymierzenie takich kar.
Mariusz S. i jego zastępca gwarantowali bezkarność dla gangu zajmującego się przemytem ludzi. - Tak ustalali patrole, żeby nie było ich w miejscach, w których dochodziło do nielegalnego przekraczania granicy - informuje prokurator Jeżyński. Na tym pomoc pograniczników się nie kończyła. Gdy jeden z nich pomagał odbierać na granicy emigrantów, drugi jeździł służbowym samochodem po okolicy i pilnował, czy nie ma jakiegoś patrolu. Komendant i jego zastępca umożliwili przez trzy lata - od września 2000 roku do października 2003 - przeprowadzenie 22 przerzutów. Za każdym razem granicę przekraczało od kilku do kilkunastu osób. Za przerzucenie dorosłego dostawali 600 dolarów, za dziecko - 300.
Mariusz S. to najwyższy rangą funkcjonariusz Nadbużańskiego Oddziału Straży Granicznej, któremu udowodniono współpracę z przestępcami. Wraz z zastępcą został aresztowany w lipcu ub. roku. We wrześniu na własną prośbę odszedł ze służby. Funkcjonariuszem dalej jest chorąży Piotr S.
- Został zawieszony. Jeśli zapadnie wyrok skazujący, natychmiast zostanie zwolniony - mówi podpułkownik Andrzej Wójcik, rzecznik NOSG. Funkcjonariusz siedząc w areszcie wciąż pobiera połowę poborów. - Takie są procedury - tłumaczy Wójcik. - Jeśli to, co zrobił, jest przestępstwem, to z jego zwolnieniem musimy czekać na wyrok. Mariusz S. i Piotr S. przyznali się do winy i współpracowali z prokuraturą. Okazało się, że byli jedynie trybikami w dobrze zorganizowanym gangu. Lubelska prokuratura w odrębnej sprawie, która przedwczoraj trafiła do sądu, oskarżyła 13 innych członków grupy. Sam szef, obywatel Pakistanu, jest nadal poszukiwany. Wpadli tylko jego czterej przedstawiciele z Pakistanu i Sri Lanki, którzy przy pomocy Polaków organizowali kolejne etapy przerzucania emigrantów przez nasz kraj. Za przemycenie osoby z Azji do Europy Zachodniej brali nawet po 10 tys. dolarów. Prokuratura wylicza, że przerzucili co najmniej 800 osób, od których pobrali 2,8 mln dolarów.