Tyle ofert pracy, co w tym roku, jeszcze na Lubelszczyźnie nie było. Największe wzięcie mają osoby ze średnim i zawodowym wykształceniem.
- Tylko w ciągu pierwszego półrocza mieliśmy 5 tys. więcej ofert niż przed rokiem - wylicza Urszula Żolińska z Wojewódzkiego Urzędu Pracy w Lublinie. - A wciąż ich przybywa.
Szczególnie poszukiwani są sprzedawcy, którzy mogli przebierać aż w 3030 ofertach, zaraz potem plasują się pracownicy biurowi (2891) i niewykwalifikowani robotnicy (2220). Praca czeka też w administracji (1291 ofert) i na budowie (1102).
- Nie da się ukryć, że największy boom mamy w usługach, handlu, budownictwie i gastronomii. I w tych branżach można dziś znaleźć zatrudnienie - podkreśla Tomasz Piecak, z-ca dyrektora Powiatowego Urzędu Pracy w Lublinie. - Łatwiej o pracę jest mężczyznom niż kobietom. Panie największy wybór mają w ofertach dla sekretarek i krawcowych.
- Nie jest łatwo o dobrą krawcową - przyznaje Mirosław Flis, szef zakładu szyjącego pościel i odzież medyczną. - To kwestia umiejętności, a nie wykształcenia. Dlatego wciąż szukamy zdolnych pań potrafiących szyć.
Na zasiłku nie posiedzą też długo kierowcy ciężarówek, murarze, kucharki, pomoce kuchenne, kelnerzy, kasjerzy, fryzjerzy, magazynierzy i sprzątaczki. - Dla każdej z tych profesji mieliśmy po co najmniej kilkaset propozycji pracy. I wszystkie schodziły na pniu - dodaje Żulińska. - Gorzej z ofertami dla osób z wyższym wykształceniem.
Pod koniec września najliczniejszą grupę bezrobotnych w naszym województwie stanowiły jednak osoby z wykształceniem niższym i gimnazjalnym (28 proc.) oraz zasadniczym zawodowym (27 proc.) Wykształcenie policealne i średnie zawodowe miało 25 proc. bezrobotnych, a wyższe jedynie 9 proc. - Jeszcze niedawno takie osoby miały problem ze znalezieniem pracy. Ale sytuacja zmienia się na ich korzyść. Dziś mogą bezpłatnie zdobyć nowe umiejętności, przekwalifikować się i przebierać w ofertach - mówi Joanna Gładysz, psycholog i doradca zawodowy z PUP w Lublinie. - Problem leży w chęci do pracy. Często słyszę: nie opłaci mi się pracować za minimalną pensję, wolę siedzieć w domu i od czasu do czasu dorobić trochę "na czarno”. I na to nie poradzi nawet największa liczba ofert pracy.