Pod kościołem św. Marii Magdaleny w Biłgoraju przebiega skomplikowany labirynt podziemnych korytarzy. Nikt jednak nie wie, jaką kryją tajemnicę, bo od lat nikt niepowołany nie ma do nich wstępu. Nam się udało. Przy okazji poznaliśmy plany proboszcza co do wykorzystania zabytkowych lochów. Zamierza on urządzić w nich lokal rozrywkowy dla młodzieży i dorosłych.
Do systemu korytarzy prowadzi kilka wejść. – Wejście od strony pomieszczenia, w którym przewodniczący rady parafialnej wytapia świece, odkryliśmy podczas remontu Auli Franciszkańskiej. Niestety, niewiele tam można zobaczyć, ponieważ chodnik, kilka metrów od wejścia jest zasypany – opisuje Mirosław Tujak, wiceprzewodniczący Rady Miasta Biłgoraj, który usiłował zwiedzić podziemia.
Nie wiadomo więc dokładnie, co lochy kryją. Nie ma na ten temat żadnego dokumentu. Wiedzę można czerpać jedynie z ustnych opowieści. Podobno w czasie wojny Niemcy zorganizowali tam skład broni. Pewne jest natomiast, że lochy pozostają nietknięte od lat 60., kiedy ich zasypanie nakazał kardynał Stefan Wyszyński, wizytując biłgorajską parafię. Jej obecny proboszcz przymierza się do modernizacji podziemi. Pomysłów na ich wykorzystanie mu nie brakuje.
– Odkąd jestem w tej parafii zastanawiałem się, jak zagospodarować te podziemia. Olśniło mnie po tym, jak ostatnio uczestniczyłem w weselu w Chełmie. Zorganizowano je właśnie w podziemiach pod kościołem. Mają tam wspaniałe sale – zachwyca się proboszcz Jan Maksim. – Stworzylibyśmy więc u nas miejsce, gdzie młodzież mogłaby wypić kawę czy potańczyć. Organizowanie przyjęć weselnych byłoby też możliwe.
Ksiądz zastrzega, że sprawę należy najpierw dokładnie zbadać. – Bo możliwe, że chowano tam zakonników. W takiej sytuacji trzeba będzie uszanować miejsce ich spoczynku – zapewnia proboszcz. Kontaktował się już w tej sprawie z konserwatorem zabytków. Nie wyklucza, że odkrywanie podziemi zacznie się niebawem. – Sam nie mogę tego zrobić. Temat jest trudny i na pewno będzie wymagał wielu nakładów finansowych – twierdzi proboszcz Maksim.