dProwadzisz po pijanemu, licz się z tym, że stracisz nie tylko prawo jazdy, ale i samochód. Policjanci ze Świdnika zarekwirowali auto kierowcy, który miał 1,57 promila. To pierwszy taki przypadek na Lubelszczyźnie. I na pewno nie ostatni.
- Nie spotkałem się jeszcze w Lublinie z takim przypadkiem - przyznaje Andrzej Woźniak, sędzia Sądu Rejonowego w Lublinie. - Pijani kierowcy zazwyczaj są wypłacalni i płacą grzywny. Gorzej jest z rowerzystami.
To, że do tej pory nie stosowano w naszym regionie takich restrykcji, nie znaczy, że teraz ich nie będzie. - Dopóki kierowca nie zapłaci grzywny, nie może jeździć autem. Odstąpienie komukolwiek czy też sprzedaż jest wykluczona - wyjaśnia nadkomisarz Ryszard Nalewajko, rzecznik prasowy Komendy Powiatowej Policji w Świdniku.
Jeżeli właściciel samochodu złamie ten zakaz, może pójść do więzienia nawet na 5 lat. O tym, w jaki sposób zostanie zabezpieczony polonez mieszkańca Świdnika, komornik zadecyduje w przyszłym tygodniu. Może kazać postawić samochód na policyjnym parkingu lub zgodzić się na parkowanie opieczętowanego auta np. przed blokiem.
Pomysł świdnickiej policji i prokuratury, by tak dyscyplinować pijących kierowców, zyskał wielu zwolenników. - To naprawdę dobry sposób - uważa Katarzyna Herzberg ze Stowarzyszenia Osób Poszkodowanych w Wypadkach. - Gwarantuje, że pijany kierowca nie uniknie odpowiedzialności finansowej. Często się zdarza, że takie osoby przepisują samochody na kuzynów i rodzinę. Jak przychodzi do płacenia, okazuje się, że nic nie mają.
Janusz Wójtowicz, rzecznik prasowy lubelskiej policji, zapowiada, że funkcjonariusze będą częściej występować z takimi wnioskami. - Myślę, że inni pójdą w nasze ślady, a prokuratury poprą nasze działania - mówi Wójtowicz. - Rozpoczęliśmy wspólnie akcję mającą na celu publikowanie nazwisk pijanych kierowców, teraz będziemy zajmować pojazdy. Niech kierowcy, na których "nie ma bata”, trochę się boją.
Policjanci ze Świdnika już wcześniej występowali do sądu z wnioskami o zajęcie samochodów. Ich próby były, niestety, nieskuteczne, bo auta, które chcieli "aresztować”, miały kilku właścicieli albo były zastawione w banku.